Tutaj przez lata odbywały się największe turnieje tenisowe, głównie Prokom Open finansowany przez Ryszarda Krauzego. Obok gwiazd światowego tenisa brylował polski biznes, a wokół niego politycy, artyści, celebryci. Wszystkim zawiadywał Sopocki Klub Tenisowy, mający tutaj swoją siedzibę od 1957 roku. Zarządy się zmieniały, a klubowe korty z czasem dorobiły się dwóch hal tenisowych: starszej i większej z czterema kortami oraz wybudowanej już w latach 90. hali im. Braci Korneluków. Ostatni turniej Prokom Open, który był żyłą złota dla klubu, odbył się w 2007 roku, kiedy Ryszard Krauze wycofał się z jego finansowania. Choć SKT dalej miało możnych sponsorów – zarówno prywatnych, jak i państwowe spółki.
Wśród tych drugich pojawiały się zarówno trójmiejskie giganty, jak Lotos, Energa, ale i bardzo – wydawać, by się mogło – odległe od sopockiego tenisa, jak Gaz System, czy EuRoPol Gaz, zarządzający polskim odcinkiem gazociągu jamalskiego. Fundusze aktywnie pozyskiwał zarząd. W 2013 roku prezesem SKT został Bartłomiej B., robiący wówczas karierę w państwowych spółkach – najpierw jako członek rady nadzorczej w sosnowieckiej Hucie Buczek, a następnie w spółkach Krajowej Spółki Cukrowej. Na stanowisku zastąpił ojca Waldemara, który został wiceprezesem.
Choć z zewnątrz wszystko wyglądało dobrze, już wtedy tlił się konflikt.
Podatki za wieczyste
Punktem zwrotnym w wieloletnich relacjach zarządu SKT z miastem był moment, gdy klub, który formalnie dzierżawił korty, postanowił przejąć je w wieczyste użytkowanie. I wystąpił do sądu. Wtedy prezydent miał nieoczekiwanie podnieść podatek od nieruchomości z kilku tysięcy do 120 tys. zł rocznie. Chodziło o 2002 i 2003 rok.
– Obciążenia, jakie narzucił Jacek Karnowski na SKT, były w naszej ocenie podyktowane tylko i wyłącznie chęcią pogorszenia sytuacji finansowej klubu i doprowadzenia do dyskredytowania jego rangi w polskim tenisie – ocenia Lech Konopacki, członek zarządu SKT.
W 2007 roku SKT uzyskało korzystny dla siebie wyrok wymuszający na mieście oddanie części dzierżawionego terenu w wieczyste użytkowanie. Chodziło o tzw. starą halę tenisową i część kortu centralnego. By postanowienie sądu zostało wcielone w życie, trzeba było jednak dokonać wpisu w księdze wieczystej i jednocześnie uiścić opłatę w wysokości 800 tys. zł. Według zarządu SKT nie można było jednak tego zrobić, bo sąd odmówił im wpisania, wskazując na formalne błędy. Z jednej strony SKT walczyło więc w sądzie, a z drugiej podjęło negocjacje z miastem.