Na początek był performance Agaty Dudy-Gracz „Republika marzeń" i otwarcie kolejnej odsłony wystawy „W stronę Schulza". Na jesieni otworzy się „Cukiernia ciast trujących", a potem będą następne atrakcje m.in. koncert Nigela Kennedy'ego.
Pewnych pisarzy, mimo że nie żyją od lat, nie ma potrzeby ożywiać, bo żyją prawdziwym życiem wśród czytelników; co nie znaczy, że nie warto ich nieustannie przypominać. Bez wątpienia takim pisarzem ciągle pozostaje Bruno Schulz. Artysta wciąż nienazwany.
Zabrzański Pałac Admiralski
Tym razem Drohobyczanin objął w swe posiadanie Zabrze, miasto wyjątkowo gościnne dla przybyszy z różnych stron Polski, by wspomnieć tylko Zbigniewa Religę.
Duch pisarza odwiedził Śląsk i chyba wyjątkowo dobrze się tu poczuł. Idealną scenerią dla jego prozy stał się opuszczony od lat zabrzański hotel Admiral Palast. Położony tuż obok dworca kolejowego, niegdyś zachwycał luksusem i znakomitą architekturą. Ukończony został ostatecznie w 1928 roku. Modernistyczna architektura i dekoracje w stylu Art déco sprawiły, że wśród mieszkańców mówiono o nim jako o „amerykańskim".
Obecnie opustoszały i popadający, niestety, w coraz większą ruinę, stał się natchnieniem dla pomysłodawców uczynienia z niego scenerii dla zjawienia się Schulzowskich postaci. Zabrzański hotel wygląda jak idealna sceneria dla bohaterów „Sanatorium pod Klepsydrą" lub „Nocy lipcowej". Zaniedbane puste pokoje, wciąż jeszcze zaopatrzone w znakomitej jakości futryny i drzwi, z marmurowymi blatami pod socjalistycznymi umywalkami i jedynymi w swoim rodzaju, wyglądającymi na ręcznie kute, pięknymi klamkami. Nieczynne windy, odpadające tynki i otwarte na tę okazję boczne schody zamieszkiwane przez gołębie. I wszędzie rozsypane pierze. W pierwszej chwili każe myśleć o jakichś gwałtownych zdarzeniach – wszak niechybnie to scenograficzny element wojenny. Tu jednak raczej staje się symbolem zapomnienia i wyciszenia, które spływały na oglądających, zwiedzających, uczestniczących. Tak jakby te piórka z rozprutych pierzyn i poduszek miały tłumić kroki niemal tysiąca gości, którzy w ciągu kilku dni zdążyli odwiedzić to miejsce. Gości Admiral Palast czy raczej pensjonariuszy Sanatorium pod Klepsydrą.