Placówka zgromadziła już cztery tysiące eksponatów. – I to nie tylko związanych z fotografią, mamy także sprzęt kinematograficzny z różnych okresów – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Marcin Żurański z Wyższej Szkoły Gospodarki, prywatnej uczelni, przy której działa muzeum.
Ten związek nie jest przypadkowy – okolica zajmowana dziś przez kampus WSG ma długą fotohistorię. W roku 1925 Marian Dziatkiewicz założył tu Fabrykę Płyt Fotograficznych Alfa. Zakład przy ulicy Garbary 3 rozwijał produkcję, a jego właściciel popularyzował sztukę fotograficzną, wydając czasopismo prezentujące fotonowości, poradniki i podręczniki do nauki fotografowania.
Z chwilą wybuchu wojny fabryka przeszła pod zarząd władz okupacyjnych i Dziatkiewicz miał jej już nigdy nie odzyskać – w 1945 roku przedsiębiorstwo zostało znacjonalizowane, zamieniając się w Bydgoskie Zakłady Fotochemiczne Foton. Mijały dekady, w których produkowano tu m.in. eksportowy papier do fotografii czarno-białej i kolorowej, chemikalia do obróbki zdjęć, materiały na potrzeby radiologii. Dobre czasy trwały do lat 90. – nowy porządek ekonomiczny i nowa cyfrowa technologia oznaczały początek końca.
Idzie nowe, stare się trzyma
W 2007 roku Bydgoskie Zakłady Fotochemiczne postawiono w stan likwidacji, ale okazało się, że schyłek jednej instytucji zbiegł się z narodzinami innej. Jeszcze zanim Foton padł, jego szef Ryszard Chodyna przedstawił zamiar stworzenia Muzeum Fotografii. Pomysł podchwycił Krzysztof Sikora, założyciel Wyższej Szkoły Gospodarki, i niebawem – w listopadzie 2004 roku – przecinano wstęgi w błysku fleszy.