Przekonali mnie sami inicjatorzy projektu, czyli m.in. stowarzyszenie Dziewuchy Dziewuchom. Ja jestem prezydentem, który potrafi zmieniać zdanie, gdy widzę, że sprawa jest społecznie wrażliwa, gdy widzę protest czy niezadowolenie mieszkańców. Miałam w tej sprawie mnóstwo wiadomości i wpisów w mediach społecznościowych, przekonywała mnie do tego moja rodzina. To było dla mnie bardzo istotne, by móc wspomóc dzieci. Wspólne obiady pełnią też funkcję integrującą – niestygmatyzowania dzieci uboższych. Jeżeli wszystkie będą siedzieć przy wspólnym stole, to może kiedyś stworzymy lepszą Polskę.
Teraz jednak pani konkurenci – jak Waldemar Buda z PiS – w wyścigu o prezydenturę zarzucają pani, że z Łodzi masowo wyjeżdżają ludzie.
To nie jest do końca prawda. Demografia to problem nie tylko większości miast w Polsce, ale i w całej Europie. Mieszkańców faktycznie nadal ubywa, ale głównie ze względów naturalnych, a gwałtowny ich odpływ został przez nas zahamowany. Młodych ludzi mamy coraz więcej. Problemem za to jest przenoszenie się ludzi poza miasto, na przedmieścia. Wokół Łodzi są piękne tereny inwestycje na budowę domów. Naturalną rzeczą jest, że spora grupa mieszkańców – w tym klasy średniej – kupuje ziemię i buduje domek pod lasem poza miastem. Aglomeracja zyskuje mieszkańców, a miasto traci. Najważniejsze jednak, że od pięciu, sześciu lat mamy wśród młodych dodatnie saldo migracyjne. Łódź powoli staje się modna, młodzi ludzie chcą tu studiować, a później wiążą swoje życie z Łodzią.
Blisko trzy lata minęły od wyborów. Czy teza o centralizacji jako poglądu PiS nie okazała się tylko tezą polityczną i publicystyczną?
O tym zadecydują między innymi tegoroczne wybory. Jednak różnicę w podejściu do samorządu widać choćby w edukacji. W 2007 r. PO obiecała podwyżki dla nauczycieli i za tym poszedł wzrost subwencji. Za rządów PiS była premier Szydło obiecała podwyżki, a wzrostu subwencji nie było, co mocno uderzyło w samorząd. I na to nie mamy żadnego wpływu.
Na ile polityka ogólnokrajowa powinna wchodzić w samorządową? Są prezydenci, którzy świadomie ją wykorzystują u siebie w miastach.
Staram się nie włączać w politykę krajową, unikam mediów centralnych. W Warszawie jestem rzadkim gościem, bo skupiam się na polityce miejskiej. Zdaję sobie sprawę, że mieszkańcy mają różne poglądy polityczne, a prezydent musi doceniać i szanować wszystkich współobywateli. Nigdy nie pytam nikogo o jego przekonania polityczne. Ale gdy wprowadzane są reformy, gdy samorząd jest odzierany z części władzy, a z drugiej strony dodawane są kolejne wymogi finansowe, to wtedy muszę mówić dobitnie, że np. w przypadku edukacji nie jest ona finansowa w wystarczający sposób. Wtedy wypowiadam się w kontrze do strony rządowej.
A sprawy światopoglądowe?
Ja uważam, że każdy jest obywatelem, ma prawo do takiego samego szacunku i realizowania siebie. Uważam jednak, że samorząd w tych sferach ma niewiele do powiedzenia. Choć w Łodzi na pewno nie uciekamy od tych tematów, mamy nie tylko miejski program in vitro, ale także edukacji seksualnej w szkołach.