Startuje Europejski Kongres Samorządów, który odbywa się już po raz piąty. Co w tej edycji znaczy przymiotnik „europejski"?
Tym razem oznacza to obecność prawie 600 gości z zagranicy, m.in. z Europy Zachodniej i Środkowej, a także z krajów takich jak Ukraina, Rosja czy Gruzja. To prawie jedna trzecia wszystkich gości kongresu. W Krakowie spodziewamy się ich łącznie około 2200. Tyle osób zarejestrowało się na konferencję.
Kto przyjeżdża z Europy Zachodniej?
To między innymi przedstawiciele dużych miast, na przykład Orleanu, Bordeaux, Edynburga. Ale też goście z mniejszych samorządów, gmin czy regionów – na poziomie osób, które tymi regionami zarządzają, które w tych regionach wybierane są do ciał uchwałodawczych, jak również osób, które zarządzają instytucjami powołanymi do realizacji przez samorząd ściśle określonych celów. To bardzo zróżnicowana grupa. Głównie ze względu na poziom doświadczenia. Bo inaczej rozmawiamy o samorządności z gośćmi z Francji, a zupełnie inaczej z gośćmi z Rumunii, Mołdawii czy Słowacji. Jeszcze inaczej wygląda debata z przedstawicielami instytucji powołanych przez samorząd terytorialny do realizacji ściśle określonych celów. Goście z takich instytucji w Europie Zachodniej mają czasami kilkadziesiąt lat doświadczenia. To sprawia, że mają inne spojrzenie na pewne problemy niż osoby, które w analogicznych instytucjach w innej części Europy funkcjonują 10 czy 15 lat.
Czym się różni ten kongres od poprzednich?