Mało kto już pamięta, jak wielkie zasługi Trójmiasto ma dla odbudowy polskiego sportu po II wojnie światowej. To w Gdańsku w 1926 roku urodził się pierwszy polski powojenny mistrz olimpijski Zygmunt Chychła. Pięściarz Gedanii wywalczył złoto w 1952 roku w Helsinkach. W 2003 roku, jako jedyny sportowiec, otrzymał od Rady Miasta Gdańsk tytuł Honorowego Obywatela Miasta.
Wyczyn Chychły robi tym większe wrażenie, że oprócz niego jeszcze tylko trzech sportowców trójmiejskich klubów zdobyło olimpijskie złoto: Elżbieta Duńska-Krzesińska (skok w dal, Melbourne 1956, Spójnia Gdańsk), Władysław Kozakiewicz (skok o tyczce, Moskwa 1980, Bałtyk Gdynia) oraz obecny minister sportu Adam Korol (wioślarstwo, Pekin 2008, AZS AWFiS Gdańsk).
Praca u podstaw
Wszystkie wielkie sukcesy międzynarodowe mają swój początek w pracy u podstaw, czyli sporcie lokalnym. A z tym w Trójmieście z roku na rok jest coraz lepiej.
Obecnie Gdańsk, Sopot i Gdynia mają dziewięciu przedstawicieli w najwyższych ligach w najpopularniejszych grach drużynowych (piłka nożna, piłka ręczna, koszykówka, siatkówka). Jeśli doliczyć do tego zespoły z innych, mniej popularnych, ale dla Trójmiasta równie ważnych dyscyplin (rugby czy futbol amerykański), można śmiało postawić wniosek, że to jedna z najbardziej usportowionych aglomeracji w Polsce.
– W Trójmieście prym wiedzie piłka nożna. Kibiców związanych z Lechią Gdańsk, czy w Gdyni z Arką, jest najwięcej. Ale są oczywiście inne sporty wiodące, w których odnosimy sukcesy jako region: siatkówka, koszykówka, rugby, piłka ręczna, lekkoatletyka. Ludzie są od pokoleń przyzwyczajeni, że kibicują danej drużynie. Dbamy o harmonijny rozwój gdańskiego sportu. Przekłada się to później na popularność różnych dyscyplin – powiedział w rozmowie z „Rz" Artur Siódmiak, były reprezentant Polski w piłce ręcznej, obecnie członek Gdańskiej Rady Sportu.