Rz: Mam wrażenie, że jeśli łyżwiarstwo figurowe w Polsce jeszcze istnieje, to tylko dzięki pani i Maksymowi Spodyriewowi.
Natalia Kaliszek: W tej chwili jesteśmy jednymi z niewielu polskich zawodników, którzy startują na zawodach rangi mistrzowskiej, a w cyklu Grand Prix byliśmy jedynymi Polakami. Od czasu do czasu jakiś solista albo solistka uzyska minimum punktowe, ale zdarza się to w ostatnich latach naprawdę bardzo rzadko.
Dlaczego tak się dzieje?
Łyżwiarstwo jest w Polsce bardzo mało popularnym sportem, podczas gdy za granicą, szczególnie w takich krajach jak Rosja, USA czy Kanada, ludzie naprawdę interesują się tą dyscypliną, co przekłada się na dobre wyniki. Nam brakuje wszystkiego, co mają inni – kadry szkoleniowej, lodowisk, ale przede wszystkim tej popularności. Trudno zachęcić dzieci, skoro brak sukcesów. Odnoszę wrażenie, że w ogóle mało ludzi zdaje sobie sprawę, że nasza dyscyplina jeszcze w Polsce istnieje. Dopiero kiedy zobaczą nas w telewizji, to sobie uzmysławiają, że jednak ktoś jeszcze uprawia w naszym kraju łyżwiarstwo figurowe.
Koszty również stanowią barierę dla tej dyscypliny?