Pandemia i kryzys ukraiński: egzaminy zdane na piątkę

Samorządy radzą sobie z sytuacjami kryzysowymi jak mało kto. Ale na dłuższą metę ich możliwości są konsekwentnie redukowane przez finansową politykę rządu w Warszawie.

Publikacja: 04.04.2022 10:20

Uczestnicy debaty zgodzili się, że samorządy zdały egzamin z kryzysów Covid-19 i uchodźczego. Ale po

Uczestnicy debaty zgodzili się, że samorządy zdały egzamin z kryzysów Covid-19 i uchodźczego. Ale pogarszająca się sytuacja finansowa utrudni w przyszłości taką reakcję

Foto: mat.pras.

Ostatnie dwa lata to dwa kolejne kryzysy: najpierw na Polskę spadła pandemia koronawirusa, a kilka tygodni temu – rosyjski najazd na Ukrainę. W obu przypadkach to władze samorządowe znalazły się na pierwszej linii frontu – tak otwierał debatę w ramach III E-Forum Liderów Samorządowych Marcin Piasecki, redaktor zarządzający i publicysta „Rzeczpospolitej”. Z pytaniem o to, jak samorządy wyobrażają sobie swoją rolę w takich sytuacjach, zwracał się do uczestników: prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego, prezydenta Przemyśla Wojciecha Bakuna, prezydenta Ciechanowa Krzysztofa Kosińskiego oraz burmistrza Hrubieszowa Marty Majewskiej.

– Teoretycznie mamy ustawę dotyczącą zarządzania kryzysowego, która obliguje do działań na tym polu. Dotyczy to rozmaitych zagrożeń bezpieczeństwa, ale pisząc tę ustawę, nikt nie przewidywał, że będziemy mieli do czynienia z takimi zagrożeniami jak te z ostatnich lat – odpowiadała Hanna Zdanowska. – Ostatecznie okazało się, że i tak należy czekać na ustawy ze szczegółowymi rozwiązaniami dostosowanymi do okoliczności. Naszym zadaniem było jednak zacząć działać natychmiast, nie czekając na te rozwiązania. I poradziliśmy sobie: w przypadku covidu musieliśmy objąć opieką osoby starsze, chore, podejmować decyzje o zakupie maseczek czy innych środków profilaktycznych – opowiadała. Podobnie dzieje się teraz w odniesieniu do kryzysu ukraińskiego. – Przed nami prawdziwy maraton pomocy. Rodzą się pytania o rozwiązania dla edukacji, służby zdrowia czy pomocy społecznej. Tu potrzebujemy systemowych działań – wskazywała.

Biorąc pod uwagę skalę kryzysów, zwłaszcza ostatniego kryzysu związanego z wojną w Ukrainie – jeszcze bardziej istotne są doświadczenia ośrodków ze wschodniej części kraju. Również w mniejszych ośrodkach, jak 17-tysięczny Hrubieszów. – Przez nasz punkt recepcyjny przeszło 45 tys. osób, punkt pomocowo-informacyjny działał od pierwszych godzin wojny. Ale największe podziękowania należą się mieszkańcom – opowiadała Marta Majewska. – Nikt nas nie uczył, jak otwierać te punkty, jak się zachowywać, organizować pomoc, zabezpieczać potrzebne środki. Wszystko sprowadzało się do działań naprawdę intuicyjnych – uzupełniała.

Wyjątkowe pochwały zbierały władze Przemyśla – i trudno się dziwić. – To, z czym mieliśmy do czynienia, nijak się miało do teorii. Jesteśmy miastem średniej wielkości, 60-tysięcznym, a przy tym największym punktem transferowym, przez który przeszło do tej pory blisko 800 tysięcy uchodźców – podkreślał Wojciech Bakun. – Bez wielkiej pomocy ludzi dobrej woli ta sztuka by się nie udała. Pomocy systemowej ze strony państwa nie było albo pojawiła się dużo później. Przyjęcie, opieka i wysłanie uchodźców w dalszą drogę przyjęły na siebie samorząd, organizacje pozarządowe i wolontariusze, a w szczycie fali uchodźczej chodziło o 55 tys. osób dziennie – mówił prezydent Przemyśla.

Według niego w obecnej chwili kluczowe jest zapewnienia miejsc długotrwałego pobytu dla ludzi, którzy opuścili Ukrainę. Mimo ogromnej skali exodusu na terytorium Polski nie powstały obozy dla uchodźców – co zawdzięczamy zarówno ukraińskiej diasporze w Polsce, jak i polskim wolontariuszom. – Trzy miliony uchodźców zostały zakwaterowane u rodzin, znajomych, ludzi dobrej woli. Ale to nie jest zasługa chłonności naszego systemu, a pojemność naszych mieszkań kiedyś się skończy, osiągniemy pewne granice. I na ten moment trzeba się przygotować – wskazywał Bakun. Czym innym bowiem jest udzielenie schronienia na kilka nocy, a czym innym stworzenie stałych warunków pobytu i funkcjonowania w społeczeństwie, mieszkania i pracy.

Krok w przód, krok w tył

Nie ma zatem wątpliwości, że w przyszłości taka reakcja na nieoczekiwane kryzysy – rozmaitej przecież natury i przyczyn – musi być oparta na solidniejszych fundamentach niż pospolite ruszenie. – Musimy myśleć długofalowo. Przykładowo, poleciłem przegląd i konserwację wszystkich schronów, które mamy w mieście oraz tych, które nie podlegają bezpośrednio pod miasto. Wcześniej nikt się nimi nie interesował, w końcu do tej pory zagrożenie wojną w Polsce było minimalne albo zerowe. Ale teraz mamy do czynienia z dyktatorem, którego apetyt może być trudny do zaspokojenia – dowodził Tadeusz Truskolaski.

Z perspektywy prezydenta Białegostoku ciepłe słowa ze strony prezydenta Andrzeja Dudy czy niektórych ministrów rządu premiera Mateusza Morawieckiego nie oznaczają jeszcze faktycznego przewartościowania w polityce władz w Warszawie. A opierała się ona do tej pory na dosyć systematycznym ograniczaniu dochodów jednostek samorządowych, w szczególności poprzez kolejne zmiany w podatkach, będących przez lata fundamentem samorządowych kas. – Generalnie, atmosfera jest zła – podsumowywał Truskolaski. – W tej chwili pojawił się projekt ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej. Teoretycznie bardzo dobry, ale zawierający też skandaliczny zapis o natychmiastowym odwoływaniu prezydentów, burmistrzów czy wójtów. Czy to ma być obrona obywateli czy kolejny atak na samorządy? – pytał retorycznie.

– Projekt jest już w rządowych szufladach, nie został jeszcze pokazany. Ale wiemy, że zwiększa on rolę wojewody czy ministra spraw wewnętrznych, a zmniejsza rolę samorządu w kryzysowych sytuacjach – uzupełniał Krzysztof Kosiński. – A dziś widzimy, że bez samorządów mielibyśmy w kraju chaos. Więc ich rola powinna być wzmacniana: powinniśmy otrzymywać kolejne narzędzia, ugruntowujące naszą pozycję i decentralizujące władzę. Weźmy szczepienia: ruszyły one sprawnie dopiero wtedy, kiedy to samorządy otworzyły swoje punkty szczepień, tak było właśnie w Ciechanowie, gdzie wykonano najwięcej szczepień na całym północnym Mazowszu – dodawał prezydent Ciechanowa.

To samo w przypadku polityki odnośnie do uchodźców czy migrantów: formalnie nie jest ona w domenie samorządów, lecz w kompetencjach rządu i instytucji centralnych. Tymczasem to nie państwo poradziło sobie w pierwszej fazie obecnego kryzysu. – Mamy ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy, która została przygotowana, uchwalona i wdrożona w wyniku wzajemnych konsultacji z samorządem, z dużym udziałem Unii Metropolii Polskich, Związku Miast Polskich, naszych ekspertów. Praktyka pokazuje zatem, że bez samorządu państwo jest niewydolne. A samorząd nie potrzebuje centralnego zarządzania – potrzebujemy centralnej koordynacji. Nie potrzebujemy odbierania kompetencji i przenoszenia ich na szczebel centralny – kwitował Kosiński.

O zmianach legislacyjnych ostrożnie wypowiadają się również pozostali samorządowcy. – W pięciu paragrafach są one dla nas korzystne, po czym w pięciu kolejnych: niekorzystne. Zazwyczaj na zmianach wychodzimy na minusie – mówił z przekąsem Wojciech Bakun. Nawet w tym kontekście największe wyzwania rodzą się też w kontekście finansowym: przykładem może być pomysł Przemyśla, by uchodźców lokować w dostosowanych obiektach, np. byłych szpitalach, co pozwoliłoby obsługiwać strumień uciekinierów taniej niż kosztuje lokowanie ich w hotelach czy kwaterach prywatnych, co pozwoliłoby kierować pieniądze na inne palące potrzeby kryzysowe. – Na to miasto nie dostało zgody. A zapewniam, że zrobilibyśmy to równie dobrze i sprawnie jak hotele, a kilka obiektów zyskałoby nowe życie. Pieniądze kierowane do samorządów to najefektywniej wydawane pieniądze w kraju, bo my naprawdę potrafimy liczyć – dodawał.

Widmo pustych kas

Można długo dyskutować o tym, jakich rozwiązań i jakiej polityki oczekiwaliby od władz centralnych samorządowcy, ale wszystko rozbija się o fundamentalną barierę: coraz większą dziurę w samorządowych finansach. – Dwa kryzysy nałożyły się na funkcjonowanie nas wszystkich, a w tym samym czasie ograniczono – i to znacząco – nasze wpływy budżetowe, z których finansowane były zadania samorządowe. Powrót do rozmów o bezpiecznym finansowaniu samorządów jest konieczny, bowiem jednorazowo zrekompensowano nam w jakimś zakresie ubytek podatków, ale kwoty utracone są znacznie wyższe od rekompensaty. A środki, które nam pozostały, są teraz wydawane na gaszenie kryzysów – zastrzegała Hanna Zdanowska.

– Teraz mamy kolejną zmianę podatkową, zmniejszenie pierwszego progu PIT do 12 proc., która uderzy samorządy po kieszeni. Moje miasto, mimo że bombardujemy wojewodę kolejnymi wnioskami, dotychczas otrzymało zero złotych na uporanie się z bieżącym kryzysem, a z własnych środków zdążyliśmy już wydać pół miliona. Skoro zatem 44-tysięczne miasto wydaje pół miliona, to mogę sobie wyobrazić, jakie kwoty to muszą być w przypadku Warszawy, Łodzi czy Krakowa. Zazdroszczę Przemyślowi i mam nadzieję, że środki będą płynąć również do ośrodków z dala od granicy – sekundował jej prezydent Ciechanowa.

Czytaj więcej

Struzik: Na Mazowszu wszyscy angażują się w pomoc uchodźcom

Jak przypominała burmistrz Hrubieszowa, miasta wschodniej części kraju wystosowały do premiera apel o fundusz celowy, swoistą „wschodnią tarczę antykryzysową”. – Wschodnia Polska jak nigdy potrzebuje takiej interwencji, by sprostać obecnym kryzysom, a jednocześnie utrzymać odbudowywaną z takim trudem atrakcyjność gospodarczą czy turystyczną – komentowała Marta Majewska. – Jak mało kto oglądamy każdą złotówkę z wielu stron. Coraz trudniej podnosić się z kolan w takich warunkach – dorzucała.

Zdaniem prezydenta Truskolaskiego finansowe kłopoty, w jakich znajduje się coraz więcej samorządów, mają charakter długoterminowej polityki stopniowego osłabiania samorządów. – Nie tyle chcielibyśmy, żeby nam pomagano, ile przynajmniej nie przeszkadzano. Środków bowiem zawsze było mniej w stosunku do potrzeb, ale ostatnio podejmowane działania to z rozmysłem realizowana strategia likwidowania samorządności. Tylko propozycja zmniejszenia PIT do 12 proc. oznacza spadek dochodów samorządów o 3,5 mld złotych – dowodził prezydent Białegostoku. – W tej chwili ta ofensywa przeciw samorządności ma jeszcze łagodniejszą formę, bo za rok wybory. Ale jeżeli wygra je PiS, to o samorządności będziemy mogli mówić wyłącznie w kontekście historycznym – ucinał Truskolaski.

Konkluzje uczestników debaty były zatem dwutorowe: z jednej strony perspektywy samorządów rysują się stosunkowo niewesoło, większości zagląda w oczy widmo coraz poważniejszych kłopotów finansowych, które przełożą się również na możliwości działania w sytuacjach kryzysowych. Z drugiej strony jednak w obecnych – niełatwych przecież – okolicznościach samorządy, lokalne organizacje i mieszkańcy zdali wielki kryzysowych egzamin. – Najważniejsza jest nadzieja, że tak pozostanie – podsumowywał prowadzący debatę Marcin Piasecki.

Ostatnie dwa lata to dwa kolejne kryzysy: najpierw na Polskę spadła pandemia koronawirusa, a kilka tygodni temu – rosyjski najazd na Ukrainę. W obu przypadkach to władze samorządowe znalazły się na pierwszej linii frontu – tak otwierał debatę w ramach III E-Forum Liderów Samorządowych Marcin Piasecki, redaktor zarządzający i publicysta „Rzeczpospolitej”. Z pytaniem o to, jak samorządy wyobrażają sobie swoją rolę w takich sytuacjach, zwracał się do uczestników: prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego, prezydenta Przemyśla Wojciecha Bakuna, prezydenta Ciechanowa Krzysztofa Kosińskiego oraz burmistrza Hrubieszowa Marty Majewskiej.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
E-forum
„Wielu uchodźców deklaruje, że po wojnie chce odbudowywać swój kraj”
E-forum
Potrzebna jest integracja uchodźców, nie tworzenie gett i obozów
E-forum
Struzik: Na Mazowszu wszyscy angażują się w pomoc uchodźcom
E-forum
Debata E-Forum: Czas oddolnej mobilizacji dobiega końca, pora na rząd
E-forum
E-Forum: Rozmowa z Aleksandrą Dulkiewicz, Prezydent Gdańska