W firmie mamy role, ale nie mamy statusów

Do szczecińskiej firmy NCDC, tworzącej oprogramowanie, zgłasza się więcej klientów niż jest w stanie przyjąć. Jej szef, Paweł Finkielman w 1968 roku musiał opuścić Polskę. Po 32 latach wrócił, a ze sobą przywiózł miłość do jazzu, biegania, skandynawską filozofię pracy i nowe technologie, dzięki którym jego firma skutecznie konkuruje na całym świecie.

Publikacja: 15.03.2018 10:00

Życie w Danii wpłynęło także na styl i organizację pracy przez Pawła Finkielmana. W biurze, w jednym

Życie w Danii wpłynęło także na styl i organizację pracy przez Pawła Finkielmana. W biurze, w jednym teamie jesteś team leaderem, a w drugim programistą

Foto: materiały prasowe

W dużej sali, z wysokimi oknami i przeszklonymi drzwiami słychać gwar. Za oknem widać ogród, a w środku stoliki i krzesła. Jest też kuchnia z wyspą, na której ułożone jest jedzenie. Jest już po godzinie 13. Trwa wspólny lunch.

– Zamawiamy jedzenie do firmy, każdy może uczestniczyć w obiedzie. My pobieramy tylko tyle, ile płacimy za podatek od lunchu, coś około 1,80 zł dziennie – mówi Paweł Finkielman, właściciel firmy. – Oczywiście nie każdy korzysta, czasem ktoś się odchudza, jest akurat na specjalnej diecie albo ma inne plany żywieniowe.

Wśród rozmawiających widać czarnoskórych muzyków. Uśmiechnięci również jedzą lunch.

– Akurat dzisiaj o 14 będziemy mieć koncert jazzowy. Przyznam, że bardzo lubię jazz i staram się do niego wszystkich zachęcić – śmieje się Finkielman.

Biegi w środku dnia pracy

Wnętrze firmy oddaje filozofię pracy, jaką wyznaje szef NCDC. Dużo przestrzeni i otwartych powierzchni. Dużo światła, a na górze taras. W piwnicy klub dla pracowników i gości. Fotele klubowe, stoliki, stół do ping-ponga, stół bilardowy. Jest też mały barek z piwem, z którego można korzystać poza godzinami pracy. W sąsiedniej sali szatnia i prysznice. Są często używane.

– Zachęcamy ludzi do przyjeżdżania do pracy rowerami. Sam często to robię. Wiosną zamawiamy serwis pod firmę, by przeglądał wszystkie rowery – mówi Finkielman. – Często też biegamy. Umawiamy się z kolegami, że przed obiadem pobiegniemy sobie 5 albo 8 km. Wracamy, idziemy się kąpać i dalej pracujemy.

– Tak, po prostu, w środku pracy?

– Tak, taka przerwa dobrze robi, lepiej się potem pracuje. Zresztą organizujemy co roku własne zawody pod nazwą NCDC Business Race, to sztafeta firmowa. W ubiegłym roku wzięło udział ponad 1000 osób.

Oprócz wspólnych obiadów do dyspozycji pracowników są woda, kawa, herbata i świeże owoce. Do firmy w każdą środę przywożone są też ekologiczne produkty. No i muzyka. Finkielman zastanawia się nad kupnem karnetów do opery dla pracowników, sam jest jej stałym bywalcem. – Szczecińska opera jest po prostu fantastyczna – zachwala.

Podobnie jest z jazzem, do którego zachęca, jak tylko może, swoich pracowników. Wspiera festiwal jazzowy, zaprasza muzyków do siedziby firmy, która ma odpowiednie przestrzenie do niedużych koncertów. Inny pomysł to koncerty dzieci pracowników, które chodzą do szkoły muzycznej.

Polski talent, duńskie wykształcenie

Paweł Finkielman ze Szczecina wyjechał, kiedy miał 12 lat. – To był 1968 rok, moi rodzice zostali wyrzuceni z Polski. Byłem bardzo zawiedziony, bo choć miałem dopiero 12 lat, to miałem dostęp do zaawansowanej wiedzy. Mieliśmy w domu sublokatora, który był nauczycielem matematyki i fizyki. Wieczorami dawał mi zadania, najpierw z dziesiątej klasy, potem maturalnej. Dzięki temu brałem udział w olimpiadach fizycznych, już w wieku dziesięciu lat wygrałem jedną z nich – wspomina Finkielman.

Jego rodzina przeniosła się do Danii. – Najpierw przez cztery lata w szkole się nudziłem, może dlatego więcej czasu mogłem przeznaczyć na naukę języka.

Studia ukończył w Kopenhadze w 1981 roku. Talent i zdobyta wiedza szybko skierowały go do biznesu. Pierwszą firmę założył już w 1979. Potem kolejne – wszystkie w branży IT. Jednym ze zleceń z tamtego okresu, jakie pamięta, było stworzenie programu dla piekarza, do którego klienci dzwonili w nocy z zamówieniami pieczywa, przez co nie mógł spać. Finkielman wymyślił składanie zamówień telefonicznie poprzez tonowe wciskanie odpowiednich cyfr. Program został wykonany, firma zarobiła, piekarz zaczął sypiać, a rano przy telefonie czekał na niego wydruk zamówień.

W 2000 roku zaczął myśleć o swoim rodzinnym mieście w kontekście pracy.

– Potrzebowałem nowych rozwiązań. Chciałem znaleźć ludzi poza Danią, żeby byli tańsi, ale mieli także odpowiednie wykształcenie. Sam nie byłem w stanie obsłużyć klientów. Mój wspólnik, Duńczyk, nie zdecydował się jednak na Szczecin. Oprowadziłem go po mieście i zapytałem „Wciskamy się?”. „Nie” – odpowiedział. Wykupił mnie z naszej firmy, a ja założyłem swoją. Na początku zatrudniłem dwie osoby. Dzisiaj on dalej jest jednoosobową firmą, ja zatrudniam ponad 100 osób.

Od czwartku do niedzieli

Firma rozwijała się, ale nie było łatwo. Finkielman stale krążył pomiędzy Kopenhagą a Szczecinem. – Na początku dwa razy w miesiącu. Promem ze Świnoujścia do Kopenhagi. W środę wieczorem wchodziłem na statek, w czwartek pracowałem od rana w Szczecinie. I tak do soboty. W niedzielę był prom z powrotem. W poniedziałek rano opuszczałem prom i szedłem od razu do klienta, a wieczorem wracałem do domu – opisuje swój cykl tygodnia. – Jak otworzyli autostradę Rostok- Szczecin, to jechałem z Kopenhagi do Gedser, stamtąd płynąłem promem do Rostoku i potem już samochodem do Szczecina.

Firma stale jednak się rozwijała, więc dwa lata temu wspólnie z małżonką podjęli decyzję o przeprowadzce do Szczecina. Miesiąc temu przeprowadzili się do swojego domu. – Jest pięknie położony, w dzielnicy Warszewo, wokół jest las. Mam gdzie jeździć na rowerze albo biegać.

W międzyczasie budowali nową siedzibę NCDC. I to nie byle jaką, bo po zabytkowym budynku z czerwonej cegły z 1890 roku, który powstał na terenie fortu Prusy, jako część szpitala wojskowego. Potem działała w nim wojskowa pralnia. W 2008 obiekt na sprzedaż wystawiła Agencja Mienia Wojskowego. Jego pierwszy nabywca zrezygnował jednak z remontu i po latach sprzedał go właśnie Finkielmanowi. W 2013 ruszyła pieczołowita odbudowa, której doglądała małżonka właściciela NCDC, a w 2016 została zakończona.

– Chcieliśmy zachować całość wewnętrzną i zewnętrzną, a jednocześnie dodać elementy skandynawskie – opowiada Finkielman.

Raz szef, raz podwładny

Mieszkanie w Danii wpłynęło także na styl i organizację samej pracy przez Finkielmana. – Nie mamy sekretarek, sami robimy gościom kawę. Mamy role, ale nie mamy statusów. Chociażby po naszych biegach nie widać, kto jest szefem, a kto nie. W biurze, w jednym teamie jesteś team leaderem, a w drugim programistą – opowiada Paweł Finkielman.– Ja sam jestem teraz odpowiedzialny za oddział marketingu, ale w dwóch innych uczestniczę jako programista i tam mam team leaderów. Wtedy oni mi mówią: „Paweł, zrób to i to na jutro”. I nie ma znaczenia, czy jestem właścicielem, prezesem. Mam to zrobić – wyjaśnia.

Zatrudnianiem w firmie zajmuje się osoba od HR. Jak opowiada właściciel, proces odbywa się prawie że automatycznie. Kandydaci dostają zadania, wypełniają je i potem wyjaśniają, jak je zrobili. Zwolnienia? – Nie pamiętam, żebym kogokolwiek zwolnił – zastanawia się Finkielman. – Musiałby coś ukraść albo kogoś pobić. Jeżeli jest sytuacja, że dana osoba nie jest w stanie wykonać zadania, to staramy się ją doszkolić, wysłać na kursy albo dać jej inne zadania. Jak nie może być programistą, to może będzie testerem. U mnie tester jest tak samo ważny jak programista, bo gwarantuje, że klient będzie zadowolony. Nie ma oprogramowania bez błędów, ale po to właśnie mamy testerów, którzy je odkryją w odpowiednim czasie.

Obecnie w firmie pracuje około 100 osób, ale poszukiwani są następni. Nawet kolejne 100 osób. Dla nich remontowany jest nowy, sąsiedni budynek firmy.

– Wykształcenie czasem bywa bez znaczenia, bo w branży IT wiele osób zaczyna studia, posmakuje, że po dwóch latach może zarabiać pieniądze, i nie kończy studiów. Z punktu widzenia pracodawcy to nie ma znaczenia, ważniejszy jest talent i doświadczenie. Z punktu widzenia moralnego mówimy im, żeby zakończyli studia, bo w jakiś sposób czujemy się odpowiedzialni także za tę część życia poza pracą.

NCDC tworzy oprogramowanie dla firm ubezpieczeniowych. Programy pozwalają zrobić składki, zbudować ofertę dla klienta i rozliczyć agentów. Ujmując najkrócej – pozwalają zarządzać całą sprzedażą firmy ubezpieczeniowej, ze stroną internetową i aplikacjami mobilnymi włącznie. NCDC zapraszane jest do przetargów przez firmy z całego świata. W Polsce przygotowało systemy dla Liberty Direct i PKO Ubezpieczenia. Na świecie dokonało już 12 tzw. implementacji oprogramowania. Obsługuje klientów z Meksyku, Kolumbii, Brazylii, Danii, Szwecji, Norwegii, Wysp Owczych, Niemiec i Czech. Czas trwania przygotowania oprogramowania to z reguły od sześciu do dziewięciu miesięcy od momentu podpisania kontraktu. Najpierw jest seria dziesięciu lub kilkunastu spotkań u klienta, gdzie NCDC pokazuje swoje możliwości oraz wypracowane rozwiązania, a także wysłuchuje wszystkich oczekiwań zamawiającego. Samo oprogramowanie powstaje w firmie, po czym jest implementowane do systemu firmy ubezpieczeniowej. Po uruchomieniu programów NCDC nadzoruje ich pracę i udziela wsparcia. Z reguły team kierowany do pracy przy jednym kliencie liczy od 7 do 12 osób, a po wykonaniu programu zostają najwyżej cztery osoby. Jednorazowe zamówienie to koszt średnio od 400 do 800 tys. euro.

W dużej sali, z wysokimi oknami i przeszklonymi drzwiami słychać gwar. Za oknem widać ogród, a w środku stoliki i krzesła. Jest też kuchnia z wyspą, na której ułożone jest jedzenie. Jest już po godzinie 13. Trwa wspólny lunch.

– Zamawiamy jedzenie do firmy, każdy może uczestniczyć w obiedzie. My pobieramy tylko tyle, ile płacimy za podatek od lunchu, coś około 1,80 zł dziennie – mówi Paweł Finkielman, właściciel firmy. – Oczywiście nie każdy korzysta, czasem ktoś się odchudza, jest akurat na specjalnej diecie albo ma inne plany żywieniowe.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Życie Pomorza Zachodniego
Zacznijmy od małych. Czy stocznie wrócą na Pomorze Zachodnie?
Życie Pomorza Zachodniego
Wymiana pieców i termomodernizacja. Są pieniądze na walkę ze smogiem
Życie Pomorza Zachodniego
Trzebież znów na trasie. Nowy port na żeglarskiej mapie Polski
Życie Pomorza Zachodniego
Kulinaria, piwo i trójniak. Sześć produktów regionalnych w finale
Życie Pomorza Zachodniego
Najlepsze wsparcie w UE