Leszek Możdżer: Nie muszę być lepszy niż jestem

Podoba mi się brzmienie orkiestry barokowej, jest czyste i mniej zmanierowane – mówi Leszek Możdżer, wybitny trójmiejski pianista i kompozytor.

Publikacja: 08.01.2018 20:00

Leszek Możdżer

Leszek Możdżer

Foto: Fotorzepa / Guz Rafał

Rz: Twój najnowszy album „Earth Particles" to powrót do przeszłości czy też realizacja marzeń? Nagrałeś go z Holland Baroque, zespołem muzyki dawnej.

Leszek Możdżer: To wycieczka w przyszłość. Ja już mam dość tej granicy pomiędzy muzyką jazzową a muzyką klasyczną. Trzeba zlikwidować dzielącą nas przepaść. Muzycy klasyczni myślą, że nie umieją improwizować, a po prostu nie wiedzą, że potrafią. Muzycy jazzowi boją się nut, a są w stanie wyimprowizować równie skomplikowane sekwencje co muzycy klasyczni, którzy muszą je ćwiczyć godzinami. Na szczęście to się już powoli zmienia, dzisiaj większość muzyków jazzowych jest po akademiach muzycznych i mają doświadczenie w czytaniu z nut czy w graniu w orkiestrze, a klasycy dojrzeli już do improwizacji.

Na tej płycie improwizuje jednak przede wszystkim Leszek Możdżer, a Holland Baroque skupia się na akompaniowaniu.

Za to bardzo dużo dowolności jest na koncertach – czy to w zakresie dynamiki, tempa czy artykulacji. Głową orkiestry jest Judith Steenbrink, która całą mową ciała potrafi tak zarządzać dużym zespołem, że ciągu sekundy wszyscy zmieniają artykulację. Mają swoją przestrzeń do zabawy.

Ile w tej płycie jest baroku, a ile jazzu? Ja słyszę jazz, a barok zapewne jest wyrażony doborem instrumentów.

Tak, barok jest w instrumentach, ale też w manierze wykonawczej, sposobie frazowania i ogólnym brzmieniu zespołu. Myślę, że jest tutaj 100 proc. baroku i 100 proc. jazzu.

Zespoły muzyki dawnej mają bardzo ścisły rygor, jeżeli chodzi o instrumenty. Muszą być zrobione tak samo, jak się je robiło w baroku. Jakiego fortepianu użyłeś?

Fortepian to Steinway D. Jest nowoczesny. Ale użyłem niższego strojenia 432 Hz zamiast dzisiaj powszechnie używanego 440 Hz. Jego przygotowanie kosztowało wiele wysiłku, szczególnie szukanie optymalnego brzmienia. To oznaczało najpierw dokonanie przeliczeń, jeżeli chodzi o napięcie strun, wymianę strun na niskonapięciowe, a następnie odpowiednie ich nastrojenie.

432 Hz było chyba kiedyś obowiązującym strojeniem?

Być może, ale tak naprawdę tego nie wiemy, bo normy chyba nigdy nie było. Strój często dopasowywano do wielkości sali. Wiadomo, że im wyższy strój, tym brzmi głośniej. W każdym mieście był inny organmistrz, więc każde organy stroiły inaczej. Zdarzało się, że oszczędzano na długości piszczałek, wtedy organy były tańsze, ale wyżej strojone. Poza tym metalowe piszczałki inaczej stroiły latem, a inaczej zimą. Nie było też urządzeń pomiarowych. Obecnie mierzymy wysokość dźwięku za pomocą ilości pełnych cykli na sekundę i umownie trzymamy się strojenia 440 Hz. Jestem podejrzliwy wobec wszystkich norm systemowych, wobec tego stroju również.

Czemu? Nie pasuje do ludzkiej duszy?

Przy stroju 440 Hz całe ciało mi się spina. Być może chodzi o rezonans z wodą w organizmie. Ci, co się znają, wiedzą, że kiedy wodę wleje się do plastikowego pojemnika, to cała jej struktura cząsteczkowa zaczyna się zapadać jak domek z kart. Wygląda tak samo, smakuje tak samo, ale staje się czymś innym. Woda ma przedziwne możliwości wpadania z rezonans z pojemnikiem, w którym się znajduje. A człowiek składa się głównie z wody, więc strojenie też może mieć na nią wpływ.

To czysta fizyka, a czy my faktycznie usłyszymy tą zmianę strojenia?

Każdy musi sam to wyczuć. Strój 440 Hz ma też swoje plusy, bo mi intensyfikuje ego, a to bywa bardzo przyjemne. Wciąż testuję, więc nie potrafię się jeszcze jednoznacznie wypowiedzieć. Zauważyłem, że zmienia się mój monolog wewnętrzny podczas grania w 432 Hz. W internecie rozpętała się teraz propaganda na rzecz 432 Hz, ludzie całkiem sensownie o tym piszą, ale to nie oznacza, że właśnie ta norma jest prawidłowa. Być może to wybór pomiędzy coca-colą a pepsi. Być może optymalne będzie 416 albo 412 Hz? A może każde ludzkie ciało ma inne parametry? Nie wiemy. Trzeba pod uwagę wziąć jeszcze to, że jesteśmy wpakowani w system dziesiętny, który się ciągle zawiesza. Nawet na trzy nie da się niczego porządnie podzielić, więc cała metamatematyka wiążąca się ze strojem 432 też jest trefna, bo muzyka jest systemem dwunastkowym. Kiedyś ludzie wszystko liczyli na tuziny i to było naturalne. System kopny jest o wiele lepszy. Dzisiaj mamy, nie wiedzieć czemu, cyfry arabskie. I to o dwie mniej niż starożytni wieśniacy.

Te testy ze strojeniem 432 Hz oznaczają, że chcesz kontynuować przygodę z barokiem?

Pożyjemy, zobaczymy. Podoba mi się brzmienie orkiestry barokowej, jest czyste i mniej zmanierowane. Odkąd gram w stroju 432 Hz, to ujawniły mi się inne zasady uprawiania muzyki, odkryłem na przykład to, że nie muszę być lepszy, niż jestem. Kiedy robię błąd przy strojeniu 432 Hz, to mnie to mobilizuje. Jak zrobię błąd przy 440 Hz, to mam problem przez kolejne dwie minuty. Błąd ma zupełnie inne funkcje. Przy 432 Hz mam wrażenie większego zespolenia z publicznością, no i niemal na każdym koncercie ktoś bardzo intensywnie kaszle, co przy 440 Hz mi się nie zdarza. Oczyszczanie ciała poprzez kaszel to raczej dobry objaw.

W swojej karierze dotykałeś wielu gatunków, ale z pewnością jazz jest twoją linią przewodnią, takim kręgosłupem, akurat teraz połączonym z muzyką dawną. Jaki jeszcze gatunek mógłbyś połączyć z jazzem?

Trzeba zadać sobie pytanie, co to jest gatunek. Pojawia się jakiś człowiek, robi coś nowego z charyzmą, z pomysłem i ustawia się za nim ogonek naśladowców. Tak powstaje gatunek. Nieważne, w jakim gatunku się wypowiadam, ale jakich mam partnerów, jakie mają dusze i jaka jest merytoryczna zawartość uprawianej formy. Są gatunki, których raczej unikam, bo służą do wyrażania gniewu, jak np. heavy metal i punk rock, ale są one dla mnie bardzo interesujące pod względem samej formy. Muzyka to nie tylko dźwięki, to również intencje.

Metal czy punk rock też można grać jazzowo.

Oczywiście, bo wszystko to sprawa umowna. Jak widzę punkowca, którzy krzyczy, żeby walić system, a w ręku trzyma browara z dużego koncernu, to nawet mi się nie chce mu tłumaczyć, o co chodzi. Wszystko się dzisiaj pomieszało, zostaliśmy wmanipulowani w ikonografię, w której nic nie jest pewne. Dzisiaj bycie punkowcem tak naprawdę oznaczałoby włożenie garnituru, wejście w system i zmienianie go od środka. To jest prawdziwy punk.

To zapytam inaczej – do jakiego gatunku byś nie wszedł? Przychodzi do ciebie, załóżmy, pan Wacek i mówi „panie Leszku, zagrajmy disco polo".

Jak mówiłem, nie patrzę na gatunek, ale prawdziwość człowieka i podobną wrażliwość. Jak ją znajduję, to wtedy mówię tak.

Zenon Martyniuk wydaje się człowiekiem wrażliwym, pewnie jak wielu innych muzyków disco polo.

Może i mógłbym coś zrobić z Zenkiem Martyniukiem, tylko trzeba by znaleźć dobrą konwencję. Jak to mi podsunąłeś, to dochodzę nawet do wniosku, że byłoby to mocne uderzenie, jakby zrobić z nim coś antysystemowego. I nie mówię tu o polityce. Mówiąc „system", mam na myśli fizykę Newtona i dwunastotonowy system temperowany.

Namówić Zenona Martyniuka, by był antysystemowy, to byłby niewątpliwie sukces.

To byłaby hybryda, która mogłaby dawać do myślenia w tych czasach mainstreamu, który leci w radiu. Trzeba zmienić tę uniformizację. Tylko ktoś musi mieć na to czas.

Plan na 2018?

Mam bardzo dużo rzeczy w komputerze. Mam też dużo pomysłów, ale dopiero jak jestem pewien, że projekt jest skończony, to mówię o nim publicznie.

Rz: Twój najnowszy album „Earth Particles" to powrót do przeszłości czy też realizacja marzeń? Nagrałeś go z Holland Baroque, zespołem muzyki dawnej.

Leszek Możdżer: To wycieczka w przyszłość. Ja już mam dość tej granicy pomiędzy muzyką jazzową a muzyką klasyczną. Trzeba zlikwidować dzielącą nas przepaść. Muzycy klasyczni myślą, że nie umieją improwizować, a po prostu nie wiedzą, że potrafią. Muzycy jazzowi boją się nut, a są w stanie wyimprowizować równie skomplikowane sekwencje co muzycy klasyczni, którzy muszą je ćwiczyć godzinami. Na szczęście to się już powoli zmienia, dzisiaj większość muzyków jazzowych jest po akademiach muzycznych i mają doświadczenie w czytaniu z nut czy w graniu w orkiestrze, a klasycy dojrzeli już do improwizacji.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Nowa trakcja turystyczna Pomorza Zachodniego
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO