Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że wysokie bezrobocie będzie nam towarzyszyć wiecznie. Tymczasem 2017 r. pokazał, że poprawa na rynku pracy może być na tyle szybka, by zacząć marzyć o pożegnaniu się z tym problemem (przynajmniej na jakiś czas).
Stopa bezrobocia spadła na koniec ubiegłego roku do rekordowo niskiego poziomu 6,6 proc. W szybkim tempie przybyło w Polsce miejsc, w których trudności ze znalezieniem pracy w zasadzie nie ma. Dane GUS pokazują, że już w 35 polskich miastach i powiatach bezrobocie wynosi poniżej symbolicznej granicy 3,5 proc., uznawanej przez ekspertów za poziom naturalny. Pięć lat temu takich miejsc w ogóle nie było.
Wyjątkowo dobra sytuacja jest w Poznaniu i trzech wielkopolskich powiatach (wolsztyńskim, poznańskim i kępińskim), gdzie bez pracy pozostaje zaledwie od 1,4 proc. (w Poznaniu) do 1,9 proc. aktywnych mieszkańców. – Można rzeczywiście powiedzieć, że bezrobocia w naszym powiecie już nie ma – komentuje Sylwia Tomiak-Rozynek, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Wolsztynie. – Nie mamy tu dużych zakładów, mamy za to 3–4 tys. małych firm, które też się rozwijają i potrzebują rąk do pracy – zaznacza. Dodaje jednak, że nie oznacza to, iż urząd nie ma co robić. – Wprost przeciwnie, teraz mamy problem, jak dostarczyć pracodawcom potrzebną siłę roboczą – wyjaśnia.
O znakomitej sytuacji można mówić w przypadku metropolii (Trójmiasto, Katowice, Wrocław, Kraków i Szczecin), ale też mniejszych miast, takich jak Bielsko-Biała, Gorzów Wielkopolski, Tychy, Kalisz i Krosno.
Lista miasta i powiatów z bezrobociem na niskim poziomie (3,5–5 proc.) liczy dziś 44 pozycje, podczas gdy pięć lat temu były na niej cztery samorządy.