A jak się zmienił Gdańsk przez 20 lat pana prezydentury? Co jest pana największą porażką, a co sukcesem?
Myślę, że największym sukcesem jest to, że gdańszczanie nie chcą wyjeżdżać z Gdańska do Warszawy, czy do Londynu, że przyciągamy nowych mieszkańców z wielu województw Polski i to, że dzisiaj jak pan wyjdzie na ulicę miasta, to zobaczy las żurawi budowlanych. Miasto tętni witalnością inwestycyjną, ale mamy jeszcze wiele do zrobienia, żeby poprawić komfort życia w różnych dzielnicach.
Skoro miasto się buduje, to gdzie będzie serce Gdańska za 20 lat?
Serce Gdańska się rozrasta i nie będzie nim tylko historyczna część, znana turystom z ulicy Długiej, Żurawia, czy Motławy. To będą tereny postoczniowe, czyli Młode Miasto. Centrum biznesowe z kolei rozrasta się w Oliwie, gdzie już dzisiaj pracuje 5 tysięcy osób, często cudzoziemców, w firmach informatycznych, czy księgowych. I dzisiaj w tym sektorze pracuje więcej osób, niż we wszystkich stoczniach, które dobrze prosperują w Gdańsku.
Następuje zmiana profilu miasta?
Miasto portowe było, jest i będzie. Gdańsk ma szansę w ciągu najbliższej dekady stać się największym portem na Bałtyku. Mogło się to stać dzięki dobrej współpracy z brytyjskimi inwestorami, którzy kilkanaście lat temu zainwestowali w Gdańsku.
Mówi pan o terminalu kontenerowym?
Tak. O kontenerach. Usługi portowe pozostaną, ale one nigdy nie stworzą tylu miejsc pracy – nawet pośrednich, jak tworzą usługi związane z biznesem, sektorem IT.
Właściciele terenów na Młodym Mieście pokazali swoje projekty wielkich inwestycji. Jak pan myśli, kiedy uda się zbudować to nowe serce Gdańska?
Trudno to określić, bo pojawiła się nowa bariera, nazwijmy ją ideologiczno-polityczna, a mianowicie wojewódzki konserwator zabytków pod naciskami politycznymi PiS-u próbuje zamrozić te tereny poprzez objęcie ich konserwatorskim nadzorem. Takim doktrynerskim, który można powiedzieć to wprost, narusza prawo własności.
Jest pan pewien, że nie chodzi o ochronę bądź co bądź zabytkowych terenów, a tylko działanie intencjonalne, by zamrozić inwestycję?
Na pewno ci, którzy podejmują takie decyzje, nie rozumieją kompletnie natury wolnej gospodarki. Zachowują się trochę tak, jakby nacjonalizowali, natomiast efekt jest taki, że te tereny będą zamrożone właśnie teraz, kiedy jest boom inwestycyjny.
Czyli jest wizja Młodego Miasta, które jednak może w ogóle nie powstać?
Jeżeli w sposób nieprzemyślany urząd konserwatorski będzie narzucał ograniczenia, to nie powstanie.
A czy miasto stara się nadzorować i kontrolować te planowane inwestycje, dbając chociażby o spójność wszystkich projektów?
Nie ma bardziej demokratycznego i bardziej transparentnego sposobu nadzoru, jak plan zagospodarowania przestrzennego, czy decyzja o warunkach zabudowy. I to w Gdańsku obowiązuje. W polskim prawie nie ma innych instrumentów. Wszystko opiera się na szeroko pojętej kulturze inwestorskiej, tym, że inwestor szuka kompromisu między interesem własnym, a dobrem publicznym. Tym dobrem publicznym zawsze będzie ochrona dziedzictwa postoczniowego, czyli niektórych obiektów wpisanych do rejestru zabytków, czy podlegających ochronie. Dobrem publicznym może być na przykład ochrona dźwigów, niektórych elementów krajobrazu postoczniowego. Inwestorzy belgijscy reprezentują kulturę empatyczną, rozumieją, w jakiej przestrzeni się znajdują i chcą się w nią wpisać. Rozumieją ten cały kod historyczno - emocjonalny i nie chcą iść przeciw niemu, ale go spożytkować.
Wybiera się pan do Anglii na urodziny księcia Karola?
Wybieram się. Książe Karol w 1993 roku odwiedził Gdańsk, był honorowym patronem budowy Teatru Szekspirowskiego. Takie zaproszenie to duży zaszczyt.
I co pan mu zawiezie w prezencie?
Protokół jest bardzo ostry, bardzo rygorystyczny i prezentów nie można wręczać. Natomiast wizyta jego syna w ubiegłym roku była dużym, medialnym, reklamowym darem dla Gdańska. I to jest dobry przykład, jak można budowę wizerunku miasta oprzeć na historii. I to oczywiście zasługa profesora Jerzego Limona, dyrektora Teatru Szekspirowskiego, ale też i podatników europejskich, którzy w części zrzucili się na budowę gdańskiego teatru.
To może wyśle pan prezent wcześniej pocztą, skoro nie można na urodzinach wręczyć?
Nie wykluczone. Będziemy o tym na pewno myśleć. A jak Gdańsk, to pewnie bursztyn.