Ten populizm był potrzebny, żeby przekonać mieszkańców, że nie będziemy przez najbliższe dwa lata remontować chodników w takiej skali jak wcześniej, nie będziemy kontynuowali budowy aquaparku przez najbliższe dwa lata, tylko odłożymy to w czasie, nie będę dawał dodatków dla nauczycieli, nie będę dawał nagród i premii urzędnikom, nie będę dokonywał drogich zakupów – musiałem zacząć oszczędzanie od siebie. Nie inwestowaliśmy i nie remontowaliśmy na szeroką skalę, żeby odbić się od dna. I to się udało, za co jestem wdzięczny wyrozumiałym mieszkańcom i urzędnikom Słupska.
Ale chodniki muszą być remontowane, a urzędnikom często nagrody się należą.
Dzisiaj już mogę dawać nagrody, mogliśmy utworzyć fundusz remontów chodników, w większym stopniu niż przed 2015 rokiem, dlatego że udało się wcześniej zrównoważyć budżet, oddłużyć częściowo miasto i pozyskać środki unijne. Dzisiaj dużo inwestujemy w Słupsku. Straży pożarnej mogłem zafundować wóz strażacki, a straży miejskiej kupić nowy samochód do patroli. Nie udałoby się ustabilizować budżetu miasta bez, jak pan to powiedział, populizmu, czyli pokazania, że prezydent, oszczędzając w mieście, zaczyna od siebie i urzędników.
A co z aquaparkiem, którego budowa ruszyła, ale inwestycja musiała zostać wstrzymana?
Odziedziczyłem sytuację w aquaparku, gdzie mieliśmy do czynienia ze skomplikowanymi sporami sądowymi. Największy opiewał na kwotę 24 mln zł, gdzie miasto przegrało spór w sądzie arbitrażowym w Gdańsku. Oprócz katastrofy finansowej groziło nam, że będę musiał zapłacić dodatkowe 24 mln zł. Udało mi się doprowadzić do uregulowania wszystkich sporów sądowych, wszystkich sporów prawnych w mieście i zawarcia ugody z prywatnym wykonawcą. Zapłaciliśmy zgodnie z ugodą 12 mln zł po negocjacjach. Z czystą kartą mogłem przystąpić do zakończenia budowy aquaparku. Niestety, nikt nie zgłaszał się do rozpoczynanych przetargów. W końcu udało się znaleźć wykonawcę i aquapark jest kończony. Na początku przyszłego roku będziemy mogli się kąpać w słupskim parku wodnym.
Jakim kosztem?
Niestety, ta inwestycja kosztowała miasto ponad 100 mln zł, była przeszacowana i przeskalowana. Dzisiaj prowadzimy w miarę kompaktową i skrojoną pod mieszkańców i ich potrzeby inwestycję. Wszystkie efekty rozwoju miasta będą widoczne w najbliższych latach.
Jakie?
Będziemy wymieniali całe oświetlenie uliczne, będziemy mieli nowy monitoring, bulwary nad Słupią, nowy teatr, będą nowe parki i więcej zieleni w mieście, będziemy remontowali chodniki i ulice... chce się to zobaczyć, uczestniczyć w tym nadal, bo rozwój miasta uzależnia.
Słupscy radni z PiS chcieli panu zmniejszyć uposażenie za to, że ciągle pan wyjeżdżał, jest nieobecny w pracy.
PiS chciał mnie ukarać, żebym nie jeździł do Apple'a, Samsunga, Microsoftu, Ibisa, które to marki chciałem namówić do inwestowania w Słupsku. W mieście powstanie pierwszy hotel sieciowy Ibis. Proszę sobie wyobrazić, że nadmorska miejscowość nie miała sieciowego hotelu! PiS jest na mnie wściekłe, że nie jestem prezydentem siedzącym za biurkiem. Jestem prezydentem, który pakuje plecak, jedzie do Warszawy albo innych miejscowości i pozyskuje inwestycje dla miasta. Dzieciaki w Słupsku jako jedyne pracują z Apple'em, który przyjeżdża do Słupska i prowadzi zajęcia z nimi. Podobnie Samsung i Microsoft. Ikea, która nie ma żadnych interesów w Słupsku, podarowała żarówki najuboższym mieszkańcom.
Na co się to przełożyło?
Dzięki pozyskaniu żarówek energooszczędnych z Ikei najubożsi mieszkańcy płacą 20 proc. mniej za energię elektryczną. To działa! Gdyby nie te wyjazdy, to nie byłoby lodowiska w Słupsku. Teraz lodowisko zimą działa, a wszystkie dzieci ze szkół mają darmowe lekcje WF. PiS musi być wściekły, jak to widzi.
Opłacało się przejść z polityki krajowej, z Sejmu, do polityki samorządowej, do Słupska?
Zmiany, o które walczy się w Sejmie, są mało namacalne. Opowiada się o ideach, prowadzi się często jałowe spory, a polityka samorządowa jest konkretna. Albo jest chodnik, albo go nie ma. Albo jest zadłużenie miasta, albo go nie ma. Albo aquapark jest kończony, albo nie. Nie mam dzieci, ale mam wrażenie, że z zarządzaniem miastem jest jak z wychowywaniem dziecka i obserwowaniem, jak to dziecko rośnie, rozwija się i osiąga kolejne sukcesy. Skrzydła mi rosną, gdy widzę jak Słupsk pięknieje, rozwija się i pozyskuje pieniądze unijne.
A jak wygląda współpraca Słupska z Warszawą?
Nie ma żadnej współpracy Słupska z administracją centralną. Krytykuję rząd PO–PSL i mógłbym krytykować Platformę codziennie, ale przynajmniej rząd Ewy Kopacz pomógł miastu. Po zmianie władzy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, drzwi wszystkich ministerstw zostały przed Słupskiem zamknięte. I to jest problem, bo samorządy muszą ciągle coś załatwiać i uzgadniać z władzą centralną. Dzisiaj PiS dąży do centralizacji Polski, okazując pogardę regionom, a co druga złotówka w Polsce jest w samorządzie! To my budujemy małe ojczyzny. To my pracujemy na sukces ekonomiczny Polski. Brak szacunku dla naszej pracy jest nie fair.
Jest pan jednym z wielu samorządowców, którzy będą mieli pomniejszone wynagrodzenie...
...bo tak arbitralnie zdecydował szeregowy poseł Jarosław Kaczyński. Polska znalazła się w sytuacji, w której prezes PiS chce decydować o samorządach, wynagrodzeniu samorządowców, nazwach ulic, bezpieczeństwie, kwestiach wodnych i rolnych – bo ograniczono lub zabrano nam kompetencje. Prezes chce, jak za pomocą konsolety, sterować 2500 gmin. Tak się nie da! To się rozsypie jak domek z kart. To my wiemy, jak rozwiązywać nasze problemy, nie Warszawa. Wdrożenie 500+ nie jest robione przez rządzących w Warszawie. To my wdrażaliśmy skutecznie 500+ i to my musieliśmy adaptować nasze instytucje pomocy społecznej, żeby skutecznie dysponować tymi środkami. My, na zlecenie PiS, musieliśmy przeprowadzić niepotrzebną reformę oświatową i to my za to zapłacimy. My musieliśmy zwalniać nauczycieli, przenosić szkoły, zabezpieczać budynki. My, na zlecenie władzy centralnej. Powtarzam, jeśli PiS nie zrozumie, że samorządy są krwiobiegiem państwa, to Polska rozsypie się jak domek z kart.
Wracając do obniżki pensji samorządowców...
Można mi obniżać pensję, żyję skromnie, poradzę sobie. Tylko czemu ma to służyć? Jaki jest cel, żeby Biedroń, jako prezydent Słupska, zarabiał mniej od sprzedawcy? Można obniżać, tylko po co ta próba poniżania? Ja sobie poradzę, ale kończy się tym, że będzie selekcja negatywna i do samorządów pójdą najsłabsi i ci z legitymacją miasta, co będzie dotyczyć m.in. szefów spółek komunalnych.
Ile pan wziął premii i nagród jako prezydent Słupska?
Nic. Jako włodarz miasta nie wziąłem żadnych premii i nagród. Otrzymuję czystą pensję. Przyznałem wiceprezydentom w tym roku nagrodę 1000 zł, pierwszy raz, za to, że pomogli mi uratować finanse miasta i zdobyli tak duże środki unijne. Należało im się. Paniom sprzątaczkom, urzędnikom i kierownikom w urzędzie też dałem nagrody, bo też im się należały.
Co z bezpieczeństwem miasta?
Jesteśmy jednym z najstarszych miast w Polsce. Mamy w Słupsku najstarszą szkołę policji. Mamy wspólne patrole policji ze strażą miejską w mieście. Tu się prawie wszyscy znają. Mamy monitoring w mieście. Trudno być niegrzecznym w Słupsku.
I pan chce kandydować na prezydenta Polski?
Tego nie deklaruję. Deklaruję kandydowanie na prezydenta Słupska. Przewodzenie małej ojczyźnie jest uzależniające. Jeśli pozyska się pieniądze dla miasta, remontuje się, reformuje, widzi, ile trudu włożyło się w tworzenie miejscowych instytucji, to chce się zobaczyć, jak to dziecko, którym dla mnie jest Słupsk, rośnie i się rozwija. Słupsk to moje miasto!