Słupsk chce w przyszłości opierać się w 100 proc. na własnych odnawialnych źródłach energii (OZE) i rozwijać inicjatywy ograniczające jej zużycie.
– To jest wizja samowystarczalnego miasta, które odejdzie od paliw kopalnych – tłumaczy Dariusz Szwed, doradca prezydenta Słupska. Zastrzega, że wróżeniem z fusów byłoby wyznaczanie daty realizacji tego planu.
Na razie startuje trzyletni program. Jego realizacja możliwa jest dzięki 96,6 tys. euro z projektu badawczo-rozwojowego SCORE. Te pieniądze pójdą na stworzenie modelu pozyskiwania środków m.in. unijnych na włączanie słupszczan do współtworzenia efektywnych wspólnot energetycznych zasilanych zieloną energią i ciepłem np. z paneli fotowoltaicznych, pomp ciepła itp. Ich budowę mają współfinansować mieszkańcy z oszczędności uzyskanych np. po wymianie żarówek na energooszczędne. – Mieszkańcom bloków komunalnych rozdaliśmy 5 tys. LED-ów, które dostaliśmy od Ikei. Efekt ich użytkowania to spadek rachunków o 20–50 proc. Szacujemy, że rocznie oszczędności wyniosły przynajmniej 250 tys. zł – twierdzi Szwed.
To środki na ponowne inwestycje we własne OZE, ograniczające wydatki na zakup energii.
Daniną w inwestorów i gminy
Plan przejścia wyłącznie na OZE brzmi abstrakcyjnie w kraju produkującym niemal 80 proc. prądu i 75 proc. ciepła z węgla. Zwłaszcza że rozwój zielonych inwestycji zahamowały niekorzystne regulacje forsowane przez PiS. Dotyczy to m.in. poselskiej noweli ustawy o OZE rujnującej podstawy systemu zielonych certyfikatów, ale głównie ustawy o inwestycjach w elektrownie wiatrowe, zwanej odległościową ze względu na wprowadzenie minimalnej odległości farm od zabudowań.