Zawsze nam to towarzyszyło – „przedmurze chrześcijaństwa" z czasów Polski szlacheckiej, te surmy bojowe z końca lat 30., co to „ani guzika", ta „dziesiąta gospodarcza potęga na świecie" w epoce Gierka... Później to trochę przycichło, choć czasem się przebijało. Choćby wtedy, gdy po kilku latach członkostwa w Unii Europejskiej i nieco dłuższego w NATO nagle nasi politycy ogłaszali Polskę jednym z najważniejszych krajów obu tych organizacji. Ten rodzaj myślenia o kraju średniej wielkości, cały czas „na dorobku", eksplodował w 2015 roku. Od tego czasu zdążyliśmy już ogłosić chrystianizację Europy i stworzenie nowego Międzymorza pod naszym – to oczywista oczywistość – przywództwem. Skąd to się bierze?
Zastanawiałem się nad tym, czytając doniesienia o złożeniu do sądu wniosku o upadłość słynnego lotniska w Radomiu. Decyzja o jego budowie zapadła w 2011 roku i już wtedy wywoływało to chichot. Także specjalistów, którzy ostrzegali, że z Portu – za przeproszeniem – Lotniczego Radom nikt nie będzie chciał latać. Jak się okazało, nie mieli racji – w 2017 roku, rekordowym dla polskiego lotnictwa, Radom-Sadków obsłużył 11 tysięcy pasażerów. Bardzo ekskluzywny port lotniczy. Dla porównania – Kraków blisko 6 milionów, Gdańsk 4,6 milionów, Katowice blisko 4 miliony. Lepiej od Radomia wypadło nawet lubuskie lotnisko w Babimoście oraz mazurskie Szymany. I to dziewięć razy lepiej. „To raczej prototyp lotniska" – oświadczył, nie nazbyt dyplomatycznie, prezes Polskich Portów Lotniczych. To kierowana przez niego spółka przejmie teraz od radomskiego samorządu ten „prototyp".
Radomskie lotnisko to kliniczny przypadek polskiej megalomanii, która nie jest obca również samorządowcom. To w końcu radomscy włodarze miasta są winni tej inwestycji. Ale eksplozję prawdziwej megalomanii mamy dopiero teraz. Bo dopiero teraz w Radomiu będzie pięknie i światowo. Przedstawiciele Polskich Portów Lotniczych ogłaszają wszem i wobec, że już w 2020 roku, czyli za dwa lata, z Radomia będzie się wznosiło w przestworza 10 milionów pasażerów rocznie. Odważne. W ciągu dwóch lat wzrost z 11 tysięcy do 10 milionów? Tacy giganci globalnego biznesu, jak Bill Gates czy Mark Zuckerberg już powinni zapadać się pod ziemię, a prezesi chińskich gigantów w rodzaju Alibaba Group czy Tencent powędrować do któregoś z tybetańskich klasztorów, aby tam spokojnie przemyśleć swoje postępowanie.
Radom wśród 50 największych europejskich lotnisk? Nie jest to niemożliwe – mediolański Port Lotniczy Orio al Serio obsłużył w ubiegłym roku 11 milionów pasażerów i zajął 50. miejsce. Radom musi się więc trochę sprężyć, brakuje mu miliona, bo przecież nie będzie Włoch pluł w twarz mieszkańcom tego zacnego grodu i Polakom w ogólności. A nie zapominajmy, że w planach jest jeszcze budowa Centralnego Portu Lotniczego, który ma być zlokalizowany w Baranowie. Tu plany są jeszcze ambitniejsze – Baranów ma obsługiwać rocznie 45 milionów pasażerów. Wygląda na to, że władza chce nas wszystkich wysłać w powietrze.
Ta eksportowa polityka nie jest zła. Polak po wylądowaniu w tych wszystkich Egiptach, Chorwacjach, Tunezjach, a i Francjach oraz Hiszpaniach, będzie mógł powtarzać za ministrem Jurgielem „Pochodzę z Polski i mam swoją godność", więc niejako przy okazji zrealizuje się (wreszcie!) nasza polityka godnościowa. Bo przecież te słowa nadają się do powtarzania wyłącznie poza Polską. W Międzyzdrojach, Sopocie, Białowieży czy Zakopanem zabrzmiałyby głupio.