Baba, Dziad, Śmierć, kumoterki

Dziedzictwo kulturowe to nie tylko zabytki i dzieła sztuki, ale także zwyczaje, obrzędy, muzyka, pieśni, tańce, rzemiosło ludowe przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Publikacja: 12.11.2018 03:00

Foto: materiały prasowe

Na Krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego prowadzonej przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego we współpracy z Narodowym Instytutem Dziedzictwa mamy już 32 pozycje. Lista prowadzona od 2014 r. jest formą ochrony niematerialnego dziedzictwa wynikającą z podpisania przez Polskę konwencji UNESCO. Co dwa lata poszerza się o kolejne wpisy, w październiku po raz trzeci zarejestrowano na niej kilkanaście niezwykłych zjawisk kultywowanych w regionach do dziś.

Zdaniem Magdaleny Gawin, wiceminister kultury, generalnej konserwator zabytków, to uhonorowanie i docenienie wysiłków społeczności i jednostek, które chronią swoje dziedzictwo kulturowe.

Rekord heklowania

Scenę Teatru Stanisławowskiego w Łazienkach Królewskich w Warszawie podczas wręczenia decyzji o nowych wpisach dekorowała koniakowska koronka rekordzistka. Serweta w kształcie koła o średnicy 5 metrów w 2013 r. została wpisana do Księgi rekordów Guinnessa.

Składa się na nią ponad 8 tysięcy elementów. Pracowało nad nią pięć koronczarek: Marta Haratyk, Renata Krasowska, Mariola Legierska, Urszula Rybka, Danuta Krasowska. – Trzeba było znaleźć zgrany zespół, bo nie każde ręce robią podobnie – mówi „Życiu Regionów" Lucyna Ligocka-Kohut z Gminnego Ośrodka Kultury w Istebnej (powiat cieszyński w województwie śląskim), która była pomysłodawczynią projektu. – Sposób wyrabiania nici zależy od koronczarki. Nie wszystkie panie mogą zgrać się w grupach tak, żeby powstała jedna koronka. – tłumaczy.

Prace były wykonywane elementami, a potem łączone w całość w odpowiedniej kolejności; od najmniejszego do największego motywu.

Największa koniakowska koronka ma kolor beżowy, ale najwierniejsze tradycji są zwykle białe lub kremowe. Koronki wykonuje się cieniutkim szydełkiem z nici bawełnianych. Motywy inspirowane są przyrodą, najczęściej to kwiaty i listki. W tej tradycji nie ma jakiegoś gotowego wzornika czy szablonu, który się powiela, wszystko robi się „z głowy". Wzory są przekazywane z pokolenia na pokolenie od 120 lat, ale ciągle się rozwijają, powstają nowe, a kompozycje się nie powtarzają. Dlatego tak wiele zależy od wyobraźni i kunsztu artystki.

– Mnie od malutkiego dziecka mama uczyła. A moje córki i moje wnuczki uczyły się ode mnie – mówi Zofia Ptak, jedna z najlepszych koniakowskich koronczarek. – Wszystkie umiemy heklować, bo tak się u nas mówi: się hekluje, a nie szydełkuje.

Z pięknych koronek słynie także Małopolska. Krakowska misterna koronka klockowa powstaje przy wykorzystaniu zupełnie innej techniki. Koronkę wykonuje się za pomocą drewnianych szpulek zwanych klockami, na które nawija się nici. Wzór, według którego powstaje koronka, umieszcza się na specjalnym wałku, inaczej bębnie. To bardzo trudna technika, wymagająca czasu i cierpliwości.

Koronki klockowe są znane w wielu europejskich krajach, lecz mają one tam inne wzory i sploty. Do Polski trafiły z Włoch w XVI wieku za sprawą królowej Bony. Gdy koronki zaczęto wyrabiać maszynowo, klockowa poszła w zapomnienie. Jednak na początku XX wieku ożyła ponownie, szczególnie w Krakowie, co było zasługą koronczarek Zofii Dunajczan i Olgi Szerauc, które uczyły kobiety tej sztuki. Dziś działa około 30 koronczarek.

– Z koronki robi się serwety, obrazy, stroje, np. wstawki do sukien ślubnych, biżuterię – wyliczają Jadwiga Węgorek i Anna Krzanik.

Pierwsza z nich założyła w Krakowie Warsztaty Rękodzieła Artystycznego „Czar nici", gdzie od 1999 r. uczy technik haftu i koronki. Opracowała autorski styl koronek dwukolorowych, szaro-białych, z połączenia lnianej koronki bielonej i naturalnego lnu. – Trzeba się cały czas doszkalać, poznawać nowe sploty, wzory, ściegi, doskonalić sztukę, bo jak się stoi w miejscu, to się człowiek cofa – przekonują mistrzynie koronkarstwa z Krakowa.

Bambrzy poznańscy

– Mówi się, że co czwarty poznaniak ma w sobie coś z bambra – opowiada Ryszard Skibiński, prezes Towarzystwa Bambrów Poznańskich. – Nasze towarzystwo zrzesza nie tylko tych, którzy są ich potomkami, jak moja żona, ale także sympatyków tych tradycji, jak ja, poznaniak z dziada pradziada, choć nie mam korzeni bambrowskich – dodaje.

Warto przypomnieć, że historycznie bambrzy to osadnicy przybyli z okolic niemieckiego Bambergu na zaproszenie władz Poznania na początku XVIII wieku, gdy w Wielkopolsce brakowało rąk do pracy. Była to ludność rolnicza, która zamieszkała we wsiach, m.in. w Jeżycach, Winiarach, Ratajach, Wildzie, Górczynie, które dziś są dzielnicami miasta. I szybko się spolonizowała.

Każdego roku 3–4 sierpnia odbywa się w Poznaniu tradycyjne święto bamberskie z barwnym festynem na Starym Rynku dla upamiętnienia podpisania kontraktu w 1719 r. na osiedlenie przybyszów. W 2019 r. poznańscy bambrzy będą więc świętować 300-lecie przybycia do Wielkopolski. Towarzystwo już szykuje program obchodów, które potrwają od sierpnia do października przyszłego roku.

Własne tradycje kulturowe kultywowali głównie w malowniczych obrzędach i strojach. Odświętny kobiecy strój wyróżnia nie tylko jedwabna suknia z trzema warstwowo nakładanymi spódnicami i dekoracyjnymi przystrojami: krezą, fartuchem i chustą, ozdobionymi efektownym haftem, ale przede wszystkim bogato zdobione wysokie nakrycie głowy, tzw. kornet. Według tradycji przysługiwał pannie. Mężatki kiedyś nosiły skromny czepek. Dziś i one podczas różnych uroczystości chętnie zakładają strojny kornet.

Tę bardzo skomplikowaną konstrukcję wykonuje się z drutu, tektury, bibułek, sztucznych kwiatów, kokard i kolorowych wstążek, najczęściej białych, żółtych, niebieskich i różowych.

Strój męski jest też bardzo elegancki, składa się, jak mówią w Poznaniu, z katany (rodzaj wierzchniego okrycia), kamizelki i wstążki wiązanej pod szyją. – W czasach PRL tradycje bambrów zostały stłumione i zmarginalizowane, ale dziś wracają. Przez ostatnich 20 lat udało się nam dużo z nich przywrócić – ocenia Ryszard Skibiński.

Dudy wielkopolskie i żywieckie

Bez muzyki trudno sobie wyobrazić ludowe tradycje. Najnowsze wpisy na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa to tradycje dudziarskie w Wielkopolsce i umiejętność gry na dudach żywieckich wraz ze sposobem ich wytwarzania.

Dudy wielkopolskie wyróżnia wygląd i brzmienie instrumentu – tłumaczy Adam Kaiser z Przyprostyni w zachodniej Wielkopolsce, przedstawiciel młodej generacji. Ma własną kapelę grającą na weselach, potańcówkach, urodzinach, festiwalach. Gry na dudach nauczył się w szkole muzycznej.

Instrument wieńczy stylizowana główka kozy lub kozła, która osłania stroik trzcinowy typu klarnetowego osadzony we wlocie przebierki (piszczałki melodycznej) zwieńczonej kolanem i metalową czarą głosową (rezonatorem). – Najważniejszy w dudach jest skórzany worek, do którego wtłacza się powietrze. U nas gra się z miechem, czyli dymką, ale bywają też dudy zadymane ustnie – tłumaczy tajniki instrumentu Adam Kaiser.

Repertuar kapel dudziarskich w Wielkopolsce związany jest przede wszystkim z tańcami takimi jak wiwat, szocz, walcerek, chodzony, przodek, marsz, polka oraz przyśpiewkami i obrzędowymi pieśniami. W regionie występuje pięć odmian dud: gostyńsko-rawickie, kościańsko-bukowskie, kozioł biały (weselny), kozioł czarny (ślubny) oraz sierszeńki.

Dudy żywieckie w województwie śląskim to najstarszy instrument tego regionu. Tradycja gry na nich sięga co najmniej XVI w. Kapele góralskie nadal chętnie z tego instrumentu korzystają, grając zarówno muzykę tradycyjną, jak i folkową.

Zabawy i zwyczaje

Wiele zwyczajów i obrzędów żywej tradycji jest niezwykle widowiskowych.

Na Podhalu zimą emocji dostarczają wyścigi kumoterek, które także znalazły się na Krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Kumoterki to duże sanki zaprzęgnięte w konie, ścigające się na śnieżnym torze o długości od 800 do 1400 metrów. Takie wyścigi odbywają się w czasie karnawału w Zakopanem, Kościelisku, Białym Dunajcu, Poroninie, Bukowinie Tatrzańskiej, Szaflarach i Ludźmierzu.

Kumoterki były dawniej głównym środkiem lokomocji podczas śnieżnych zim. Ich nazwa pochodzi od kumotrów – rodziców chrzestnych, którzy sankami zawozili kiedyś dziecko do chrztu w kościele.

Pierwsze wyścigi kumoterek zaczęto organizować w dwudziestoleciu międzywojennym. Podczas wyścigów zaprzęgiem powozi mężczyzna nazywany kumotrem, a towarzyszy mu kobieta zwana kumoską – ma ona za zadanie stabilizować tor jazdy, balansując ciałem, by nie dopuścić do wywrotki.

Kolędowanie Dziadów Noworocznych na Żywiecczyźnie to tradycja, która swą barwnością i żywiołowością przyciąga kolejne pokolenia. Na wsiach Żywiecczyzny na przełomie starego i nowego roku pojawia się 35–40 grup tworzących przyciągający uwagę korowód przebierańców zwanych Dziadami. Robią hałas i zamieszanie przy wtórze dynamicznej muzyki i dźwięku dzwonków, żegnając stary i witając nowy rok.

Mieszkańcy przyjmują ich z radością, bo są zwiastunami pomyślności i dobrobytu.

W role Dziadów wcielać się mogą tylko mężczyźni, a kiedyś wyłącznie kawalerowie. Odgrywają różne postaci: Konie, Niedźwiedzie, Diabły, Śmierć, Żydów, Cyganów, Druciarzy, Kominiarza, Księdza, Cyrulika... Każda z nich ma bogatą symbolikę. Koń oznacza siłę, zdrowie, witalność, zręczność i żywotność, a Niedźwiedź – męstwo, płodność, moc i odwagę. Wrzawa, zamieszanie, psoty barwnych przebierańców tworzą niesamowitą atmosferę.

A znów na Biskupiźnie, czyli w mikroregionie skupiającym wsie wokół Krobi (w powiecie gostynińskim, w województwie wielkopolskim), folklor ożywa przy wielu okazjach, np. podczas ostatniej zabawy – tzw. katarzynki przed adwentem i kończącego karnawał podkoziołka. W okresie Bożego Narodzenia gwiozdorowie chodzą z rózgą. Żywe są też zwyczaje wielkanocne związane z lanym poniedziałkiem, kiedy to kawalerzy w przebraniach Baby, Dziada, Niedźwiedzia, Diabłów itp. z towarzyszeniem grajka obchodzą wszystkie domy w wiosce, zbierając jajka, oblewając wodą dziewczęta i smarując je sadzą.

Inne obrzędy towarzyszą dożynkom. Na zabawach wykonuje się tradycyjne tańce i śpiewa przyśpiewki.

Stroje ludowe Biskupizny wykonuje się według dawnych wzorów i często przechowuje z pokolenia na pokolenie jako pamiątkę rodzinną. – Czuję się bardzo dumna z mojego stroju – mówi Anna Chuda z Posadowa. – A kiedy potańcuję sobie, pośpiewom, pogodom gwarom, to serce moje raduje się niezmiernie. Jestem najstarszo w grupie i staram się to, co pamiętam, przekazać młodym. Jeżdżę po szkołach i nagrywam dawne kolędowanie oraz pastorałki.

Wśród nowych 15 wpisów na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego znalazły się Turki grodziskie – tradycja wielkanocnych formacji Grobu Pańskiego w województwie podkarpackim. Wpisano także umiejętność wyplatania kosza kabłącoka w Lucimi na Radomszczyźnie, plecionkarstwo w Polsce, gajdy – umiejętność wytwarzania instrumentu i gry na nim (Beskid Śląski), procesję Bożego Ciała z tradycją kwietnych dywanów w Spycimierzu, tradycje weselne z Szamotuł i okolicy, Barbórkę górników węgla kamiennego na Górnym Śląsku.

W tym roku oczekiwany jest pierwszy polski wpis szopkarstwa krakowskiego na listę międzynarodową niematerialnego dziedzictwa prowadzoną przez UNESCO.

Na liście krajowej szopkarstwo krakowskie znalazło się już w 2014 r. Tradycja związana ze świętami Bożego Narodzenia sięga XIX wieku i przedstawia scenę narodzenia w szopkach o fantazyjnej, mieniącej się barwami architekturze odwołującej się do różnych zabytków krakowskich (kościoła Mariackiego, Wawelu, Barbakanu). Szopka wzbogaca główną scenę postaciami bohaterów narodowych oraz z legend krakowskich.

Muzeum Historyczne Miasta Krakowa organizuje co roku konkurs na najpiękniejszą szopkę krakowską, w którym uczestniczy kilkudziesięciu szopkarzy. ©?

Na Krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego prowadzonej przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego we współpracy z Narodowym Instytutem Dziedzictwa mamy już 32 pozycje. Lista prowadzona od 2014 r. jest formą ochrony niematerialnego dziedzictwa wynikającą z podpisania przez Polskę konwencji UNESCO. Co dwa lata poszerza się o kolejne wpisy, w październiku po raz trzeci zarejestrowano na niej kilkanaście niezwykłych zjawisk kultywowanych w regionach do dziś.

Zdaniem Magdaleny Gawin, wiceminister kultury, generalnej konserwator zabytków, to uhonorowanie i docenienie wysiłków społeczności i jednostek, które chronią swoje dziedzictwo kulturowe.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break