Święta Bożego Narodzenia to szczególny czas dla większości ludzi na świecie. Również dla nas, mieszkańców polskiego Spiszu, to wielkie przeżycie. Zgodnie z tradycją do świąt przygotowujemy się przez cały adwent, uczestnicząc między innymi w roratach. Dawniej w czasie adwentu, oprócz obecności na porannych mszach, przygotowywało się ozdoby z papieru na choinkę: łańcuchy, aniołki, jeżyki, koszyczki, a także pajacyki z wydmuszek. Pieczono też kruche ciasteczka z dziurką, aby można było je powiesić na choince.
Wtedy też przepowiadano pogodę na przyszły rok. Od św. Łucji (13 grudnia) do Bożego Narodzenia jest 12 dni – kolejne dni oznaczały miesiące następnego roku. Pogoda danego dnia miała przynieść odpowiedź na pytanie, jaka będzie aura w poszczególnych miesiącach.
W Wigilię od wczesnego rana kobiety przygotowywały drożdżowe baby i kołacze. Mężczyźni w tym dniu obrabiali bydło, nosili drzewo na opał, bo w Boże Narodzenie nie wolno było wykonywać żadnych prac. Chłopcy wycinali w lesie jodłę lub świerka na choinkę i kilka gałązek zwanych podłaźniczkami, które wieszano przed domem, stajnią, owczarnią i chlewem. Dzieci w tym dniu nie wychodziły na podwórko, gdyż straszono je, że „Wilijo łapie dzieci i na dach przybijo".
Do stołu zasiadano, gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka. Wszyscy byli odświętnie ubrani. Najpierw była modlitwa, następnie opłatek z miodem i w końcu wieczerza wigilijna, którą jedzono z jednej miski. Była grochówka, żur z suszonych gruszek i śliwek, a także różnego rodzaju gałuski (kluski) oraz kapusta z grzybami. Do wiaderka przy stole odkładano dla zwierząt po łyżce wszystkich pokarmów. Siano ze stołu wilijnego dawano bydłu, gdyż uważano, że chroni przed chorobami. W kącie izby stawiano snop żyta lub owsa, żeby był dobry urodzaj.
Dopiero po wieczerzy strojono choinkę czyli „jezulanko", panny wybiegały na dwór, nasłuchiwały, z której strony szczeka pies, stamtąd miał przyjść przyszły mąż. Chłopcy natomiast szli na podłazy, czyli odwiedzali dziewczyny.