– Jego najmocniejszą stroną są ogromne zasoby rynku pracy. Chodzi o dużą liczbę pracujących, bezrobotnych i absolwentów – mówi Maciej Tarkowski z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, który wraz z Fundacją Konrada Adenauera przygotował szóstą edycję rankingu.
Atutami Śląska są również duży rynek zbytu, napędzany m.in. ponadprzeciętnymi płacami, i dobrze rozwinięta infrastruktura społeczna. Ten ostatni wskaźnik obrazuje aktywność teatrów, kin, liczbę hoteli i punktów gastronomicznych. – Im lepsze warunki życia w regionie, tym więcej ściąga tam przybyszów. Im więcej wykształconych, otwartych mieszkańców, tym więcej inwestorów – mówi Tarkowski.
Śląsk okazuje się najbardziej atrakcyjnym miejscem do inwestowania już po raz szósty z rzędu. I nic nie zapowiada, by coś się zmieniło w najbliższej przyszłości. Kolejne w rankingu Dolny Śląsk i Mazowsze mają o wiele niższy wskaźnik atrakcyjności. Na ostatnich pozycjach lokuje się pięć województw wschodniej Polski – tak jak w poprzednich pięciu latach.
Inwestorzy zagraniczni, jak zapewnia Iwona Chojnowska-Haponik, dyrektor w Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, zawsze zapoznają się z rankingami atrakcyjności regionów. Nie znaczy to jednak, że lokują się tylko w najlepszych miejscach, a te gorsze omijają z daleka. – Wśród 47 projektów inwestycyjnych w tym roku najwięcej przypada na Mazowsze, Dolny Śląsk i woj. łódzkie. Nieźle radzą sobie województwa podkarpackie i lubelskie. W opolskim, lubuskim i świętokrzyskim nie było w tym roku ani jednej zagranicznej inwestycji – informuje Chojnowska-Haponik.
– Nasz raport pokazuje potencjał, jaki drzemie w regionach, przedsiębiorcy sami decydują, gdzie zainwestują – twierdzi Marcin Nowicki z IBnGR. – Każda firma, nawet z tej samej branży, ma inne potrzeby – dodaje Nowicki. Często inwestorzy kierują się instynktem stadnym. – Chcą rozwijać biznes tam, gdzie konkurent lub inne firmy z tego samego kraju. Ten ostatni czynnik jest istotny dla inwestorów z Japonii – mówi Chojnowska-Haponik.