Dodatek energetyczny ma pomóc uboższym rodzinom. Prawo do jego otrzymania uzyskują osoby, które nie mają już ustalonego prawa do dodatku mieszkaniowego. Jego wysokość jest zryczałtowana i wynosi od 11,36 zł na miesiąc (dla gospodarstwa domowego prowadzonego przez osobę samotną) do 18,9 zł (dla gospodarstwa składającego się z co najmniej pięciu osób).
Ten rodzaj wsparcia przysługuje od początku 2014 r., a jego obsługą zajmować się będą gminy. To, co miłe dla mieszkańców, okazuje się niezbyt przyjemne dla samorządów. Dla urzędów gminnych to bowiem kolejny obowiązek, za którego realizację administracja centralna nie pokryje całości kosztów.
– Średnio dodatek wynosi 12 zł miesięcznie, droższa jest za to jego obsługa administracyjna – zauważa Marcin Wojdat, sekretarz Urzędu Miasta w Warszawie. I dodaje, że teoretycznie, by obsłużyć to nowe zadanie w skali całego miasta, powinno zostać zatrudnionych 10–15 nowych urzędników (choć miasto tego nie zrobi).
Rząd przyznał gminom dotację z tego tytułu, ale – zdaniem samorządów – zdecydowanie za małą. Wynosi ona ok. 2 proc. wartości wypłaconych świadczeń. Gminni urzędnicy ironizują, że nie starczy to nawet na znaczki pocztowe. Bo chociaż przyznanie dodatku ma mieć charakter właściwie formalny, to będzie to miało formę postępowania administracyjnego, które kończy się wydaniem decyzji. Oznacza to sformalizowanie postępowania, wysyłanie zawiadomień pocztą i konieczność prowadzenia metryki każdej ze spraw.
– Przeprowadziliśmy szczegółową analizę i wychodzi, że dotacja nie wystarczy nawet na pokrycie kosztów wysyłki decyzji o przyznaniu dodatku – mówi Tomasz Fijołek, zastępca dyrektora Biura Unii Metropolii Polskich. – Dotacja powinna być o 16–18 proc. wyższa – dodaje.