Dzisiejszy Sopot to prawdziwy tygiel. Z jednej strony kurort ze strefą uzdrowiskową i związanymi z nią wymogami, z drugiej miasto rozrywki z hasłem „Sopot Never Sleeps".
Życie tego blisko 40-tysięcznego miasta skupione jest na małej przestrzeni, której sercem jest ulica Monte Cassino, popularny Monciak. Tutaj działają luksusowe hotele, dom zdrojowy, kawiarnie i puby.
W piętrowym, podłużnym budynku z lat 60. – tzw. Aldze – ramię w ramię gości zapraszają wykwintna restauracja Gesslera z kelnerami w muszkach, piwiarnia i kilka klubów, w tym niedawno otwarty Libation. Ten ostatni, prowadzony przez Nergala, lidera deathmetalowego zespołu Behemoth, promuje się parą całujących się hostess w stroju topless. Dalej legendarny SPATiF, mekka imprezowiczów, i drżący w posadach od pełnych parkietów Krzywy Domek.
To tylko fragment sopockiej układanki. Niedzielny poranek łączy wszystkich: imprezowiczów wracających po intensywnej nocy z plaży, rodziny z dziećmi wychodzące na spacer i starszych mieszkańców Sopotu idących do kościoła. Świątyń tutaj też nie brakuje, i to w bezpośrednim sąsiedztwie lokali.
Zabawa z ciszą w tle
Ta szalona koegzystencja, choć trwa, nie jest łatwa. Połączenie oczekiwań kuracjuszy, bywalców klubów nocnych, rodzin z dziećmi no i samych mieszkańców Sopotu to wyzwanie dla samorządu.