Samoloty tanich linii lotniczych, które latają między Rzeszowem a miastami w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Norwegii, są wypełnione w 90 proc. Jak wyjaśnia Łukasz Sikora, rzecznik Portu Lotniczego Rzeszów-Jasionka, znaczną część tego ruchu generują odwiedziny rodziny i przyjaciół określane w lotniczym slangu jako VFR (visiting friends and relatives). W praktyce oznacza to podróże migrantów zarobkowych i ich rodzin. Za granicą pracują bowiem dziesiątki tysięcy mieszkańców Podkarpacia, które w ostatnich latach należało do regionów o najwyższej emigracji zarobkowej.
To głównie efekt bezrobocia, które nasiliło się w regionie wkrótce po 1989 r. Według danych Komitetu Badań nad Migracjami PAN z województwa podkarpackiego wyjechało w ciągu minionych 25 lat ponad 180 tys. mieszkańców. I stale wyjeżdżają kolejni – choćby na kilka miesięcy saksów.
Antoni Urban, kierownik wydziału rynku pracy Wojewódzkiego Urzędu Pracy (WUP) w Rzeszowie, przyznaje, że nadal wielu mieszkańców Podkarpacia szuka zatrudnienia za granicą. Dużą popularnością cieszą się Europejskie Targi Pracy z ofertami dostępnymi w ramach unijnej sieci EURES. Teraz do wyjazdu nie skłania już brak ofert pracy – tych jest coraz więcej, szczególnie dla mężczyzn.
– Problem w tym, że znaczna część ofert, również dla fachowców, proponuje płacę minimalną, którą bezrobotni nie są zainteresowani. Wolą poszukać lepiej płatnych zajęć za granicą, np. w centrach logistycznych w Wielkiej Brytanii – wyjaśnia Urban.
Niektóre firmy liczą, że wysokie bezrobocie w regionie zapewni łatwy dostęp do tanich pracowników. Nie bez powodu – jak dowodzą dane GUS dotyczące zarobków. W I półroczu br. średnie miesięczne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wynosiło 3954 zł, na Podkarpaciu było o 500 zł mniejsze (3453 zł). I najniższe wśród czterech województw regionu wschodniego.