Bo przecież w ich okolicy nadal trudno o zatrudnienie, zwłaszcza to lepiej płatne. Na uśrednioną stopę bezrobocia w Polsce, która we wrześniu spadła już do 9,7 proc., składają się bowiem dane z Wielkopolski, gdzie odsetek bezrobotnych, najniższy w kraju, wynosi zaledwie 6,2 proc., a także z Warmii i Mazur, gdzie był on ponad 2,5-krotnie wyższy. W rezultacie, o ile pracodawcy w Wielkopolsce czy na Śląsku coraz częściej mówią o „rynku pracownika", o tyle w niektórych regionach, w tym na Podkarpaciu, mimo poprawy koniunktury znalezienie dobrej pracy wymaga sporo wysiłku, a niekiedy odpowiednich znajomości. Rzecz jasna nie wszędzie – nawet w ramach jednego województwa różnice w sytuacji na rynku pracy mogą być znaczące. Na dość wysoką stopę bezrobocia na Podkarpaciu „pracują" m.in. powiaty niżański i brzozowski, gdzie przekracza ona 19 proc. To ponad 2,5-krotnie więcej niż w samym Rzeszowie.
Te różnice szybko nie znikną – nawet kolejna fala unijnych funduszy nie zdoła ich zniwelować, bo mimo różnych zachęt i kampanii promocyjnych nie wszystkie regiony zdołają przyciągnąć inwestorów. Rozwiązaniem, które wybiera zresztą coraz więcej Polaków, jest mobilność, czyli wyjazdy albo dojazdy do pracy. Choć część ekonomistów i pracodawców wciąż narzeka na naszą niechęć do przeprowadzki za pracą, to ponad 2 miliony Polaków, którzy wyjechali po 2004 r. za granicę, dowodzi, że jesteśmy całkiem mobilni. Tyle że umiemy kalkulować opłacalność wyjazdu, który przy saksach na Zachodzie może zapewnić kilkukrotne przebicie w porównaniu z zarobkami w kraju. Wybór pracy na drugim końcu Europy ułatwiają też tanie bilety lotnicze – czasami tańsze niż podróż na drugi koniec Polski. Rośnie również mobilność wewnątrz kraju; menedżerowie i specjaliści coraz częściej są otwarci na oferty pracy w innym mieście, zwłaszcza gdy mogą od pracodawcy dostać premię na relokację. Urzędy pracy od zeszłego roku specjalnymi bonami na zasiedlenie zachęcają młodych bezrobotnych do pracy poza miejscem zamieszkania.
Z kolei lepsze drogi sprawiły, że coraz częściej praca przyjeżdża po ludzi – każdego dnia po Polsce krążą setki autobusów, którymi pracodawcy i agencje zatrudnienia dowożą pracowników nawet z odległości 70–80 km za darmo lub za symboliczną opłatą. Do specjalistów praca przychodzi dzisiaj za pośrednictwem szybkiego internetu, który stopniowo obejmuje kolejne regiony.
Za kilka lat może to zmienić mapę zatrudnienia w Polsce, nawet jeśli nie każdy zawód da się przenieść do sieci.