– Moi studenci zarabiają dwa razy więcej niż moi asystenci, którzy na dodatek, jeśli w ciągu ośmiu lat nie zrobią doktoratu, zostaną wyrzuceni na bruk. Poza tym, skoro zaraz po studiach niektórzy absolwenci zarabiają więcej od profesorów, to proszę się nie dziwić, że nie ma kto pracować na uczelni – rozkłada ręce profesor Mikołajczak.
Już kilkakrotnie ogłaszał nabór na wolne etaty samodzielnych pracowników naukowych. Chętnych brak.
Dr inż. Marek Miłosz, prodziekan Wydziału Elektrotechniki i Informatyki Politechniki Lubelskiej, również przyznaje, że do pracy na uczelni ciężko pozyskać nawet asystentów. Podobne problemy są na innych uczelniach.
Coraz więcej studentów
– Warunki kształcenia mamy dobre, mamy nowoczesny budynek, ale brakuje nam kadry. To może być jedna z barier dla rozwoju branży IT w Lublinie – uważa prof. Paweł Mikołajczak.
Tymczasem chętnych do studiowania informatyki jest coraz więcej. W Lublinie trzy publiczne uczelnie oraz dwie prywatne kształcą 2,8 tys. studentów. Z roku na rok więcej. Tylko Politechnika Lubelska w ubiegłym roku miała limit miejsc w wysokości 150 studentów, w tym roku zwiększyła go do 180, a ostatecznie przyjęła 221 chętnych.