Do tej pory wspominam rozmowę z jednym z młodych założycieli Showroomu, (internetowej platformy z młodą polską modą) i jego opinię, że akurat pieniędzy na rozwój start-upu to dzisiaj nie brakuje.

Rozmawialiśmy przed ponad rokiem, ale sądząc po informacjach w mediach, gdzie co rusz pojawiają się zaproszenia do konkursów dla początkujących czy przyszłych przedsiębiorców (najchętniej w branży IT) oraz komunikaty o kolejnych inkubatorach czy akceleratorach biznesu, warunki do rozwoju start-upów są jeszcze lepsze. Potwierdza to choćby nasz tekst o rozwoju inkubatorów przedsiębiorczości we Wrocławiu – rozwoju wspieranym przez wrocławskie uczelnie oraz władze miasta, które oferują nawet specjalną platformę dla początkujących biznesów. Piszemy o Wrocławiu, ale podobnych inicjatyw nie brakuje w innych miastach, w tym w Warszawie, gdzie czołowa prywatna szkoła biznesu, Akademia Leona Koźmińskiego, wystartowała niedawno z akceleratorem GrowPoint.

Wśród młodych Polaków chęci do startu w biznesie też są; w badaniu Fundacji Kronenberga przy banku Citi Handlowym 26 proc. polskich studentów stwierdziło, że chciałoby w ciągu dwóch lat po dyplomie prowadzić własną firmę. I część z nich realizuje te deklaracje. Do ogłoszonego latem br. projektu Hi-Tech Startup, który realizują Fundacja Kronenberga i Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości wraz z Polską Przedsiębiorczą, zgłosiło się 106 kandydatów. Sporo, ale mogłoby być więcej. Szefowie funduszy seed capital i venture capital nie kryją, że większym problemem niż pieniądze jest dziś dobry pomysł, który da się przełożyć na zyskowny biznes, oraz dobrany zespół ludzi z umiejętnościami i determinacją, by wprowadzić ten pomysł w życie.

Barierą jest niskie zaufanie społeczne i słabe umiejętności pracy w grupie, na co od lat zwraca uwagę prof. Janusz Czapiński, autor Diagnozy Społecznej. I dodaje, że rozwijaniem tych umiejętności trzeba się zająć już od przedszkola, a potem doskonalić w szkole, by nie hodować samotnych tryumfatorów wyścigu szczurów. To samo dotyczy przedsiębiorczości, do której uczniowie są niekiedy zniechęcani na lekcjach prowadzonych przez ludzi pracujących całe życie na etacie.