Luterańskie Kościoły Pokoju w Świdnicy i Jaworze – trzeci, w Głogowie, spłonął już w XVIII w. od uderzenia pioruna – wzniesione w XVII w. zgodnie z wolą katolickiego cesarza Ferdynanda III Habsburga z drewna, gliny, słomy i piasku, należą do najwspanialszych i najbardziej zadziwiających, gdy idzie o kunszt architektoniczny i klasę rzemiosła, świątyń Europy. Są też najokazalszymi na kontynencie budowlami z drewna o funkcji religijnej i największymi budynkami o konstrukcji szachulcowej. Ich drewniane szkielety – tworzące kratownicę dębowe słupy i belki – wypełnia glina ubita ze słomą. Przetrwały do naszych czasów, ponad trzy i pół wieku, w całkiem niezłym stanie. Przed kilkunastu laty wpisano je na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO.

Takiego obrotu sprawy Ferdynand III z pewnością się nie spodziewał. Zgodził się wprawdzie pod naciskiem Szwedów podczas rokowań poprzedzających zawarcie kończącego wojnę trzydziestoletnią pokoju westfalskiego, by luteranie w śląskich księstwach Habsburgów – ponad 1000 zborów przekazano w owym czasie lub, po przeszło stu latach od początku reformacji, zwrócono tu katolikom – wybudowali trzy swoje kościoły. Narzucił jednak warunki, które miały gwarantować, że w niedługim czasie po świątyniach nie zostanie nawet ślad. Miały być to budowle wzniesione z nietrwałych, nędznych materiałów, w ciągu najwyżej roku, wyłącznie za środki zgromadzone przez zrujnowanych wojną wiernych, położone poza murami miejskimi, co oznaczało, że w przypadku najazdu czy oblężenia zostaną nieuchronnie zniszczone. Cesarz nie docenił jednak przywiązania śląskich protestantów do swojej wiary, ich konsekwencji, pracowitości i zaradności. Kwestarze ze Świdnicy, zbierający srebrne talary na kościół, docierali nie tylko do krajów niemieckich czy odległych ziem Rzeczypospolitej, ale także do Danii i Szwecji.

Zgodnie z cesarskimi wymaganiami Kościoły Pokoju, zaprojektowane przez Albrechta von Säbischa, oglądane z oddali nie przypominają świątyń. Podobne są raczej, ze swymi ścianami „w kratę" i dachami krytymi gontem, do ogromnych budynków gospodarczych, spichlerzy czy stodół – kościół w Jaworze ma 43 m długości i 27 m szerokości (w Świdnicy 44 m i 30,5 m). Ta surowa zewnętrzna forma skrywa przepyszne, niezwykłe barokowe wnętrza. Polichromie, malarstwo, snycerka, zarówno dzieła wybitne, jak i kojarzące się ze sztuką jarmarczną, składają się na duchowy i artystyczny program, tworzony dziesiątkami lat przez żyjące na habsburskim Śląsku wspólnoty luterańskie.

Wzdłuż ścian obu kościołów wznoszą się po cztery piętra empor, nadwieszonych nad bocznymi nawami konstrukcji podobnych do teatralnych balkonów. Dzięki takiemu rozwiązaniu świątynia w Jaworze może pomieścić 6 tys. a w Świdnicy aż 7,5 tys. wiernych. Balustrady empor wykorzystano jako rodzaj galerii obrazów ilustrujących opatrzone biblijnymi wersetami sceny ze Starego i Nowego Testamentu. Malowideł, z których część przedstawia także motywy świeckie, np. widoki śląskich siedzib szlacheckich, doliczono się w kościele w Jaworze ponad 200. Ściany, filary i kasetonowy strop zdobi nawiązująca do różnych odcieni błękitu dekoracja malarska i snycerska – festony z owoców i kwiatów, ornamenty roślinne, główki amorków i postacie aniołków w locie.

Bogatsze jeszcze jest wnętrze kościoła w Świdnicy, z ołtarzem głównym z XVIII w., dziełem Gotfryda Augusta Hoffmanna, oraz amboną – w świątyniach protestanckich równie ważną co ołtarz – której schody i balustrada zdobione są scenami z Biblii. Zachowały się także barokowe organy z połowy XVII w. W późniejszych wiekach cennego wyposażenia i dzieł sztuki w obu kościołach już nie przybywało. Po przyłączeniu Śląska do Prus i odzyskaniu swobód religijnych przez ewangelików zbory w Jaworze i Świdnicy straciły na znaczeniu. Przy budowie nowych nikt już nie stawiał przeszkód i trudnych do spełnienia warunków. Ale żadna z później wzniesionych świątyń nie zyskała takiej sławy jak Kościoły Pokoju.