Lotnisko Chopina na razie nie ucierpiało z powodu śnieżyc. Stołeczny port z powodu ataku zimy po raz ostatni został zamknięte w 2013 roku. – Wstrzymaliśmy wtedy operacje lotnicze dwukrotnie, za każdym razem po godzinie – wspomina Marek Walczak, kierownik działu utrzymania lotniska. – W tym czasie największe europejskie porty zamykały się nawet przez kilka dni. My zazwyczaj dajemy sobie radę, nawet jeśli pada bardzo intensywnie. Mamy świadomość, że każda minuta, w czasie której samoloty nie mogą lądować albo startować, oznacza wymierne straty i dla portu, i dla przewoźników.
Do utrzymania jest blisko 700 ha powierzchni oraz ponad 15 km nawierzchni pasów startowych i dróg kołowania. Do tego 100 ha nawierzchni płyt postojowych dla blisko 100 samolotów. Jest to możliwe dzięki dziesięciu zestawom do odśnieżania Overaasen i kilkudziesięciu maszynom pomocniczym. O przygotowanie portu do normalnego funkcjonowania nawet w najtrudniejszych warunkach dba zespół 100 pracowników lotniska.
Przez całą dobę (niektóre loty odbywają się również nocą bądź nad ranem) na lotnisku dyżurują ekipy kierowców specjalistycznego sprzętu. – Naszym standardem jest wyjazd sprzętu z bazy w ciągu kilku minut od rozpoczęcia opadów śniegu – mówi Marek Walczak.
Tegoroczna zima w centralnej Polsce jest łagodna i przyjazna dla lotnictwa. W poprzednim sezonie zimowym śnieg padał przez 25 dni, a przez 63 dni temperatura wahała się w okolicach zera. Wtedy łączny koszt utrzymania lotniska wyniósł 5,8 mln zł. Znacznie bardziej uciążliwy był sezon 2013/2014. Wtedy śnieg padał od 27 października do 5 kwietnia. A koszty utrzymania lotniska wyniosły 16,3 mln zł.
Ważna ekologia
Do odladzania stosowane są środki chemiczne nieszkodliwe ani dla środowiska, ani dla metalowych części podwozia samolotów. Dlatego zamiast szkodliwego mocznika stosuje przede wszystkim płyn wytwarzany na bazie mrówczanu potasu.