Na prawdziwy wysyp prahistorycznych studni natrafili archeolodzy z Instytutu Prahistorii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Gdzie? W Kwiatkowie, niedaleko Koła w Wielkopolsce. Ne terenie osady sprzed 1800 lat naliczyli ich dokładnie 101.
– To dla nas prawdziwa zagadka, ponieważ osada była przecież położona bardzo dogodnie obok źródeł wody, między innymi obok przepływającej nieopodal Warty – wyznaje szczerze dr Magdalena Piotrowska. Na wyjaśnienie tej zagadki otrzymała grant z Narodowego Centrum Nauki.
Kwiatków leży w dolinie Warty, w Kotlinie Kolskiej, tamtędy mogło prowadzić jedno z odgałęzień szlaku bursztynowego. Była to domniemana trasa kupiecka łącząca cesarstwo rzymskie z Barbaricum – tak Rzymianie określali ziemie poza swoimi granicami. Badacze nie wykluczają, że 1800 lat temu mieszkańcami Kwiatkowa byli Germanie.
Dla archeologów studnie są bardzo cennymi źródłami wiedzy o dawnych ludziach. Analiza dendrochronologiczna (liczenie słojów) pni użytych do budowy cembrowin umożliwi określenie z dokładnością do jednego roku, a nawet do pół roku (pora letnia–zimowa), kiedy ścięto drzewa.
Dzięki tym badaniom okaże się, jak długo użytkowano każdą ze studni. Badacze zwracają uwagę na fakt, że wykonywano je na różne sposoby. Na razie nie ustalono, czy wynika to z tego, że powstały w innym czasie, czy też może nieco inna była ich funkcja? We wnętrzach wielu studni archeolodzy odkryli żarna oraz szczątki zwierząt. Kto i po co je tam wrzucał? Niewykluczone, że takie praktyki mogły mieć związek z symbolicznym zamykaniem tych obiektów po zaprzestaniu ich funkcjonowania.