Połowa tych pieniędzy zostanie przeznaczona na budowę tego, co w urzędniczo-unijnym języku nazywa się „systemem zintegrowanych węzłów przesiadkowych". Zęby od tego sformułowania bolą, ale chodzi po prostu o budowę nowoczesnego systemu połączeń autobusowo-kolejowych, dzięki któremu dojeżdżający z okolic Poznania będą mogli szybko, łatwo i przyjemnie przesiąść się z pociągu na autobus i w ten sposób dojechać do pracy, a później z niej wrócić. Jeszcze jeden sposób, który ma skłonić ludzi do porzucenia własnych czterech kółek na rzecz transportu publicznego i ograniczenia ruchu samochodowego w Poznaniu. Jeszcze jeden, ale ten wyróżnia się racjonalnością. Na pewno dużo większą niż forsowana ostatnio przez urząd miejski przebudowa ulicy Grunwaldzkiej, która ma z niej uczynić arterię jednokierunkową, ale przy okazji ograniczy dostęp do terenów Międzynarodowych Targów Poznańskich. Nie ulega wątpliwości, że Wielkopolanie, ale nie tylko oni, powinni mniej korzystać z samochodów. Już dzisiaj studenci poznańskich uczelni, zwłaszcza ci pochodzący z mniejszych miejscowości, mawiają, że otwierając okna w akademiku, „wietrzą Poznań". Tyle że zaklęcia i górnolotne apele, odwoływanie się do świadomości ekologicznej, przywoływanie przykładów z Zachodu niewiele pomogą. Tu trzeba czynów. Mieszkańcy okolic Sztokholmu czy Genewy lata temu przesiedli się do transportu publicznego nie dlatego, że do nich apelowano, ale dlatego, że dostarczono im odpowiednie narzędzia w postaci wygodnego i tańszego dojazdu do pracy metrem, nowoczesnymi autobusami i czystymi pociągami. Polacy kochają swoje samochody miłością dziką i bezkrytyczną, ale porzucą je niczym starą kochankę, gdy tylko ujrzą nową oblubienicę. Musi być tylko równie powabna i najlepiej – zwłaszcza w oszczędnej Wielkopolsce – tańsza w utrzymaniu. Zapowiedzi budowy „systemu zintegrowanych węzłów przesiadkowych" zdają się zapowiadać, że oto nowa kochanka niczym Afrodyta właśnie wyłania się z morskiej piany. Tylko, jeśli ta miłość ma być naprawdę głęboka i szczęśliwa, nadajcie jej, drodzy urzędnicy, ładniejszą nazwę! Słowo zawsze kroczy przed czynem!

Niemal 19 mln euro poznańska metropolia zamierza wydać na termomodernizację obiektów użyteczności publicznej. Nie wiem, jaki będzie zakres tych prac, ale znam przykład Czarnkowa, gdzie postawiono sobie jeszcze ambitniejsze zadanie – władze tamtejszej gminy pracują nad wyposażeniem należących do nich budynków, w tym szkół oraz szpitali, w baterie słoneczne. Przedni pomysł! Jeśli taka inwestycja opłaca się właścicielom prywatnych domów, to musi się też opłacać w wypadku budynków publicznych. Ten program mógłby się nazywać „Iść, ciągle iść w stronę słońca. W stronę słońca aż po horyzontu kres".

Autor jest niezależnym publicystą, autorem biografii Edwarda Gierka „Gierek. Człowiek z węgla". W tym roku ukaże się biografia Wojciecha Jaruzelskiego jego autorstwa