Rok temu konkurencyjny Newag otworzył biuro konstrukcyjne w Krakowie. Producent naczep Wielton zainwestował w tym roku 22 mln zł (w tym 9,5 mln unijnej dotacji) w centrum badawcze w Wieluniu.
Poza inwestycjami w budynki i wyposażenie polskie firmy wydają na prace badawcze coraz większe pieniądze: w przypadku bydgoskiej Pesy jest to 30 mln rocznie, producent autobusów Solaris wydaje każdego roku nawet dwa razy wyższe sumy.
Pesa zatrudnia w dziale badawczo-rozwojowym 300 inżynierów, Newag 170, Solaris 150. Są to skromne liczby w porównaniu z tysiącami pracujących dla takich korporacji, jak Toyota lub Daimler. Skromnie wypadają także przychody i zarobki polskich firm. W 2015 roku przychody Pesy sięgnęły 3,5 mld zł, Solarisa 1,7 mld zł, Newagu 1 mld zł, Wieltonu 0,6 mld zł. Czysty zysk rzadko przekracza 50 mln zł, a właściciele większości podmiotów muszą zadowolić się mniejszymi sumami. Tymczasem polska spółka Daimlera, sprzedająca przede wszystkim Mercedesy, zanotowała w ub.r. 3,7 mld zł obrotu.
Choć porównanie jest dla polskich firm niekorzystne, to jednak wyboru nie ma. Jak zauważył Leszek Grabarczyk z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, instytucji, która wspiera inwestycje w badania polskich przedsiębiorców, mogą oni zapewnić sobie w dalszej perspektywie konkurencyjność jedynie opierając się na zasobach nauki polskiej i rozbudowie zaplecza badawczo-rozwojowego w polskich firmach. Dlatego cieszy, że takie firmy jak Pesa idą właśnie tą drogą.
Do wysiłku zmuszają europejskie przepisy, wprowadzające coraz bardziej wyśrubowane normy, m.in. bezpieczeństwa i ekologii. Te pozataryfowe sposoby ochrony rynku skutecznie chronią lokalne firmy przed konkurencją, która nie jest w stanie zaoferować zaawansowanych technicznie produktów.