W powszechnym odbiorze polskich filharmonii rzuca się oczywiście w oczy Narodowa w Warszawie, niesiona sławą tradycji i Konkursu Chopinowskiego. Jednak wszystko jest względne i zawsze rzecz jest w proporcjach. A w tym kontekście stolica Polski na tle Lubuskiego, jeśli chodzi o możliwości prowadzenia bogatego życia muzycznego, może uchodzić za prowincję. Nie chodzi o złośliwości, tylko o wyeksponowanie skali infrastruktury w regionie. I jeśli spojrzeć na sprawę z tej perspektywy, wniosek jest prosty: stolica, w której mieszka blisko 2 mln dobrze sytuowanych Polaków dysponuje salą filharmoniczną na tysiąc miejsc. Tymczasem Lubuskie, zamieszkiwane przez milion obywateli, zaprasza do swoich dwóch filharmonii w Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopolskim, w których łączna liczba miejsc, gdy brać pod uwagę tylko duże sale – wynosi... także tysiąc.
Nie bez znaczenia jest aktywność samorządu, dzięki której nową salę w Zielonej Górze zbudowano własnym środkami. I na tym nie koniec, bowiem plany mówią o jej dalszej rozbudowie, by poprawić komfort muzyków i melomanów. Dba o nie dyrektor Czesław Grabowski, który w rocznicę 60-lecia utworzenia Filharmonii Zielonogórskiej sam świętuje jubileusz trzech dekad prowadzenia muzycznej placówki. Co ważne, jego zespół nie zamyka się w swojej siedzibie, jak w warownej twierdzy, i można go słuchać także w otwartej przestrzeni publicznej, w czasie koncertów o bardziej popularnym repertuarze.
Ale na tym nie koniec. Mija 5 lat, gdy w Gorzowie Wielkopolskim cieszy mieszkańców Centrum Edukacji Artystycznej-Filharmonia Gorzowska. Nowocześnie wyposażony budynek mogący pomieścić w dużej sali 600 słuchaczy, szczyci się posiadaniem tak zwanego zmiennego scenariusza dźwiękowego, co oznacza, że przebieg dźwięku można zmieniać w zależności od potrzeb goszczących wykonawców.
Całkiem niedawno zakończył się w Filharmonii Gorzowskiej III Festiwal Muzyki Współczesnej im. Wojciecha Kilara. I zebrał nowy plon: jury pod przewodnictwem Edwarda Pałłasza wyłoniło zwycięzcę Konkursu dla Młodych Kompozytorów.
I jak tu się nie zachwycać? Warszawo bierz przykład z Lubuskiego!