Do zamku dzisiaj nie wolno do niego wchodzić, bo wciąż jest budową, chociaż dawno przerwaną. Mimo to, w pogodne dni jest celem licznych pielgrzymek – czy to turystów szukających wrażeń, grafficiarzy, zakochanych, a nawet miejscem sesji ślubnych.
Do położonych niecałe 40 km od Gdańska Łapalic najlepiej dojechać przez Kartuzy. Stąd jest już kilka kilometrów. Po przejechaniu wsi, już w lesie lesie ukazuje się brama wjazdowa, wyglądem przypominająca bardziej wysokie bramy wjazdowe do średniowiecznych miast niż współczesnych posesji. Całość otacza mur, za którym widać potężną budowlę w stanie surowym, i z mocno zarośniętym otoczeniem. Okolica jest wyjątkowo ładna, to Kaszubski Park Krajobrazowy.
Historia dziwnej budowli sięga lat 80. XX w. Pierwotnie miał to być dom mieszkalny z pracownią. - Z akt sprawy wynika, że naczelnik miasta i gminy Kartuzy wydał w 1984 roku decyzję pozwolenie na budowę budynku mieszkalnego wraz z pracownią rzeźbiarską, na podstawie, której inwestor rozpoczął roboty budowlane – wyjaśnia „Rzeczpospolitej" Krzysztof Nowak, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Kartuzach.
Wkrótce jednak okazało się, że zamiast zwykłego budynku, który miał nie przekraczać powierzchni 200 mkw, powstaje coś znacznie większego. Dzisiejsza budowla ma kilka pięter, ponad 5 tys. mkw. i 12 wysokich wież. Trudno się dziwić, że inwestor – gdański rzeźbiarz, snycerz i producent mebli gdańskich – zaczął mieć kłopoty z urzędami, które zbiegały się z problemami biznesowymi. Po upadku PRL jego zakład produkujący meble wpadł w tarapaty, zakład energetyczny odmówił dostaw prądu, a bank zażądał zwrotu pieniędzy. W 1991 roku pojawili się komornicy i zakład przestał istnieć. Kilka lat później niezmordowany przedsiębiorca znów uruchomił w Gdańsku produkcję meblarską. Rozwijający się biznes przerwała jednak powódź, która w 2001 roku nawiedziła Gdańsk. Firma znów stanęła na granicy wypłacalności.
Jeszcze w 1991 roku Urząd Rejonowy w Kartuzach wstrzymał niezgodną z projektem budowę, a dwa lata później burmistrz Kartuz nakazał, by inwestor sporządził nową dokumentację i znów wystąpił o pozwolenie. W 2002 roku inwestor z Gdańska złożył nową dokumentację, według Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Kartuzach jednak niepełną. Po kolejnych czterech latach inspektorat nakazał rozebrać zamek. Inwestor odwołał się do głównego inspektoratu, który uchylił decyzję niższych instancji. Znów ruszyły starania, by wznowić prace budowlane. Inwestor złożył nowy projekt, który został wstępnie zatwierdzony, ale potem z powodów formalnych znów odrzucony. W 2013 r. administracja budowlana ponownie wydała zakaz prowadzenia prac budowlanych.