Bo tak wielka zmiana - jak zapowiadane wejście na rynek najmu dziesiątek tysięcy mieszkań - musi odbić się echem. Nawet jeśli te lokale jeszcze nie powstają, a na dodatek nie wiadomo, kiedy i gdzie wyrosną bloki.
Potencjalni kupcy czy najemcy na rynku komercyjnym dostali jednak najważniejszy dla siebie przekaz: państwo da szansę każdemu na tanie "M" na własność.
I co zrobić z taką informacją? Po co brać kredyt na lata, kiedy państwo da mieszkanie? Po co szukać dla siebie lokum na mieście, skoro taniej ma być na państwowym? Teoretycznie takie rozumowanie jest słuszne. Ale nagroda za wiarę i czekanie na spełnienie obietnic może być bardzo odroczona w czasie.
Czy lubelski rynek mieszkaniowy czeka rewolucja w związku z rządowymi planami? Pośrednicy przyznają, że jest grupa osób, której nigdy nie będzie stać na rynkowe ceny najmu czy zaciągnięcie kredytu. Ta część mieszkańców będzie czekała na "prezent" od państwa. I nie zmartwi jej, że prawdopodobnie mogą liczyć na lokale na peryferiach miasta, w dużo gorszej lokalizacji niż dotąd zajmowane, i to za kilka lat.
Jest również grupa rodzin, która mogłaby podjąć wysiłek finansowy i kupić mieszkanie na kredyt. Czy jednak będzie to dobry ruch, kiedy po kilku latach mieszkania w nowym lokum, obok powstanie państwowy blok i stary sąsiad zamieszka w nim bez kredytu?