Wykorzystać szansę

Spędzam w pracy 17 godzin dziennie. Ale doceniam swój zawód – mówi Artur Gronek, nowy trener Stelmetu Zielona Góra.

Publikacja: 04.08.2016 23:00

Fot. Piotr Jedzura

Fot. Piotr Jedzura

Foto: Reporter

Rz: To pana pierwsza praca w roli głównego trenera i od razu obejmuje pan stanowisko w najlepszym zespole poprzedniego sezonu. Jest trema przed debiutem?

Artur Gronek: Oczywiście, że tak. Jestem pewny siebie, ale gdybym się nie stresował, to musiałbym być nienormalny. Trema jest, ale taka, która motywuje, a nie deprymuje i przeszkadza w pracy.

Mówi się, że Stelmet sporo ryzykuje obsadzając pana na tym stanowisku. Już raz klub zatrudnił w tej roli asystenta, Andrzeja Adamka, i szybko się z eksperymentu musiał się wycofał.

Jasne, że działacze ryzykują. Ale ja też ryzykuję. Rola asystenta z pewnością była bardziej bezpieczna. Ale bez podjęcia ryzyka nie zrobię postępu. Pracowałem w Stelmecie jako asystent trzy sezony, bardzo dużo nauczyłem się zwłaszcza od Saso Filipowskiego. Czas pokazać swój warsztat. Miałem propozycję z innych klubów, ale Zielona Góra miała pierwszeństwo.

Jest pan kolejnym trenerem z młodego pokolenia, który dostał szansę w Polskiej Lidze Koszykówki. Średnia wieku w zeszłym sezonie to 42 lata. Teraz pan ją jeszcze sporo zaniży...

To prawda, w PLK znalazło się trochę świeżej krwi. To bardzo dobrze dla dyscypliny, że wyszła z kręgu kilku-kilkunastu nazwisk, które ciągle się trzymały na trenerskiej karuzeli.

Stelmet nie otrzymał jeszcze licencji na nowy sezon. Jak wpływa to na pana pracę?

Rzeczywiście, to dla mnie taki chrzest bojowy, pierwsze wyzwanie w nowej roli. Na pewno myślimy o tym całym zamieszaniu – i zawodnicy, i trenerzy. Nie wyobrażam sobie, byśmy nie zagrali już w polskiej lidze i rywalizowali tylko w europejskich pucharach. Jesteśmy mistrzem Polski i zbudowaliśmy zespół głównie z myślą o obronie tytułu i taki, który sprosta regulaminowi rozgrywek PLK. Gra na europejskich parkietach ma być tylko dodatkiem, który buduje markę i pozycję klubu zagranicą. Ale podstawą jest polska liga. Teraz muszę się troszczyć o zawodników, którzy mogą do nas trafić, ale i tych, którzy mają ważne kontrakty, przekonać ich, że lada moment wszystko się wyjaśni. To dla mnie wyzwanie, ale ciekawe.

Klub stracił m.in. Dee Bosta, Mateusza Ponitkę i Szymona Szewczyka, a sprowadził dopiero dwóch nowych zawodników. Czy zechce pan scharakteryzować nowych graczy?

Obaj trafili do klubu z mojego polecenia. James Florence ma 28 lat i jest doświadczonym rozgrywającym. Grał w silnych europejskich ligach, był w Niemczech, Chorwacji czy we Francji. Ma także obycie na parkietach Pucharu Europy czy Euroligi. To prawdziwa postać, lider, który nie będzie się bał wziąć ciężaru gry na siebie. Potrzebowałem takiego gracza. Drugim zawodnikiem, którego zakontraktowaliśmy latem, jest Igor Zajcew. To z kolei koszykarz, który polską ligę zna znakomicie, w zeszłym sezonie grał przeciwko nam w finale w barwach Rosy Radom. Ma wysokie koszykarskie IQ, lubi i umie pracować dla zespołu, cenię jego etykę pracy. Umie dobrze podawać i rzucać za trzy, co jak na gracza z pozycji podkoszowych jest bardzo cenne. Do tej pory przeprowadziliśmy tylko dwa transfery, bo chcę, by siła naszego zespołu była także oparta na graczach, którzy mają ważne kontrakty jeszcze z poprzedniego sezonu, m.in. na Łukaszu Koszarku, Przemysławie Zamojskim, Adamie Hrycaniuku, Karolu Gruszeckim, czy Nemanji Djurisiciu.

Działacze postawili przed panem cel? O obronę tytułu może być ciężko.

Mamy krótkoterminowe cele. Pierwszy to wykonać jak najlepszą pracę latem i przygotować zespół do ligi. O celu na koniec sezonu pomyślimy w trakcie rozgrywek.

Ludzie ze środowiska koszykarskiego, którzy pana znają, twierdzą, że jest pan koszykówką opętany.

Oczywiście, że tak. Myślę o niej niemal bez przerwy, chcę się uczyć. Uważam, że zawód trenera to nie tylko wizyta w hali raz dziennie na treningu, w weekend mecz, a po wszystkim szybki powrót do domu. Sam mecz ma być wisienką na torcie, nagrodą za ciężko przepracowany tydzień. Koszykówka to dyscyplina na tyle dynamiczna, rozwijająca się, że bez przerwy trzeba interesować się nowinkami, podpatrywać i czerpać pomysły od innych. Słowem, być na bieżąco. Tego samego wymagam od moich zawodników. Gdy pracowałem jako asystent, analizowałem grę naszych rywali. Spędzałem w pracy ok. 17 godzin dziennie. Teraz jest podobnie. Ale doceniam, to co mam. Robię to, co kocham i jeszcze dostaję za to pieniądze. Niektórzy tego nie szanują. Ja doceniam i odpłacam się ciężką pracą i zaangażowaniem.

Jaki stawia pan sobie indywidualny cel? Chce pan kiedyś zostać trenerem reprezentacji?

Aż tak dalekich planów nie czynię. Mam szczęście, bo w życiu układa mi się tak, że to, co od niego dostaję, jest bardzo dobrej jakości. Mam 31 lat i okazuje się, że zostałem trenerem mistrza Polski. Nie wiem, czy dużo było takich młodych trenerów przede mną, ilu jest takich w innych ligach. To super wyzwanie i możliwość, którą staram się wykorzystać. A co będzie dalej? Cieszę się, że reprezentacja ma tak świetnego trenera jak Mike Taylor. Miałem okazję popracować z nim przy okazji mojej współpracy z kadrą B, z którą niedawno wróciliśmy z Chin. Wymieniliśmy uwagi, doświadczenia. Ale o tym, by samemu pracować w roli selekcjonera nie myślę. Cieszę się z tego, co jest. Staram się wykorzystać szanse, która daje mi los.

Pochodzi pan z Warszawy. Zadomowił się pan w Zielonej Górze?

Tak, już zdążyłem. Jestem tu czwarty sezon, niemal od początku jest tu ze mną moja żona i dziecko. Mam tu świetne warunki do pracy, w klubie pracują porządni ludzie. A i mieszkańcy Zielonej Góry to przyjaźni, dobrzy ludzie. Świetnie się tu czuję.

Mistrz ma kłopoty

Klub z Zielonej Góry wciąż nie otrzymał licencji na grę w Tauron Basket Lidze.Stelmet jest jedynym, prócz Polfarmexu Kutno zespołem, który nie przeszedł weryfikacji podczas procesu licencyjnego. Władze Polskiej Ligi Koszykówki poinformowały o tym 29 lipca. Od tego czasu oba kluby mają tydzień, by złożyć odwołanie do Komisji Odwoławczej PZKosz. Jeśli nie przyniesie ono skutku, w Tauron Basket Lidze zagra tylko 15 zespołów, a drużyna z Zielonej Góry ograniczy się do gry w pucharowych rozgrywkach Eurocup. Z udziału w komercyjnej lidze VTB już oficjalnie zrezygnowała.

Kłopoty Stelmetu nie są tajemnicą. W minionym sezonie mistrzowie Polski mieli opóźnienia w płatnościach w stosunku do koszykarzy i nie uregulowali wszystkich zobowiązań zasądzonych przez BAT, czyli międzynarodowy arbitraż koszykówki. Z kilkoma zawodnikami klub podpisał ugody na temat spłaty zadłużenia, a reszta kontraktów zostało spłaconych w pełni – o czym informował prezes Janusz Jasiński. W oficjalnym komunikacje klub z Zielonej Góry wyraził zdziwienie decyzją władz ligi. Trwa więc przepychanka na oświadczenia, ale jeśli w najbliższych dniach pracownicy Stelmetu nie naprawią błędów formalnych, mistrzowie ligi mogą zniknąć z rozgrywek na co najmniej rok.

Na razie koszykarze i trenerzy pracują normalnie. W Zielonej Górze zatrudniono dwóch nowych graczy – Igora Zajcewa oraz Jamesa Florence'a. Doświadczony środkowy z Ukrainy ma za sobą grę na dwóch EuroBasketach oraz mistrzostwach świata, w ostatnim sezonie był podstawowym graczem wicemistrzów Polski z Rosy Radom. Z kolei Florence to amerykański rozgrywający i strzelec z doświadczeniem gry na europejskich parkietach. Mówi się także o kolejnym transferze. Do Stelmetu miałby trafić reprezentant Czech Pavel Pumprla, który ostatni sezon spędził w Estudiantes Madryt. Klub z Zielonej Góry może być znów najlepszym zespołem kraju – o ile zostanie dopuszczony do gry.

CV

Artur Gronek: 31-letni trener Stelmetu Zielona Góra, mistrza Polski w koszykówce. Urodził się w Warszawie, jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego. Pracował w Politechnice Warszawskiej. Stamtąd trafił do Startu Gdynia, gdzie był asystentem Davida Dedka. Do swojego sztabu szkoleniowego powołał go ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski Dirk Bauermann. W Zielonej Górze pracuje od 2013 roku. W nowym sezonie po raz pierwszy wystąpi w roli głównego trenera. Zastąpił Saso Filipovskiego.

Rz: To pana pierwsza praca w roli głównego trenera i od razu obejmuje pan stanowisko w najlepszym zespole poprzedniego sezonu. Jest trema przed debiutem?

Artur Gronek: Oczywiście, że tak. Jestem pewny siebie, ale gdybym się nie stresował, to musiałbym być nienormalny. Trema jest, ale taka, która motywuje, a nie deprymuje i przeszkadza w pracy.

Pozostało 96% artykułu
0 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Materiał partnera
Nowa trakcja turystyczna Pomorza Zachodniego