Stadion pod lasem

Klub Tomasovia z Tomaszowa Lubelskiego obchodził niedawno 90-lecie istnienia. Sport na Lubelszczyźnie przechodził koleje losu, charakterystyczne dla historii tego regionu.

Publikacja: 11.08.2016 23:00

Piłkarze Tomasovii Tomaszów Lubelski grają dziś w IV lidze

Piłkarze Tomasovii Tomaszów Lubelski grają dziś w IV lidze

Foto: Tomasovia Tomaszów

Najstarsze polskie kluby powstawały na początku XX wieku we Lwowie i Krakowie. Na Lubelszczyźnie około dwudziestu lat później. Dopóki znajdowała się pod zaborem rosyjskim, okupant tępił wszelkie organizacje, skupiające zwłaszcza młodzież, słusznie się obawiając, że krzewi się tam polskość i śni o niepodległości. Kluby sportowe były idealnym miejscem na takie rewolucyjne myślenie.

Z Lublina do Lwowa jest niewiele ponad 200 kilometrów, a z Lublina do Warszawy około 180 km. Stolica Lubelszczyzny leży mniej więcej w połowie drogi między tymi miastami, ale w czasach zaborów od Lwowa dzieliła ją granica, a przed wojną była tylko „miastem na szlaku". W sporcie niewiele tu się działo.

Region uzyskał szczególny status w czasach PRL. Dla komunistów stał się przyczółkiem nowego ustroju. Manifest PKWN, „Polska Lubelska", Fabryka Samochodów Ciężarowych i powstały przy niej w roku 1950 klub sportowy Motor - to były fakty, którymi należało się szczycić.

Szukano nawet miejsca, w którym pierwszy raz w powojennej Polsce rozegrano mecz piłkarski. Ustalono, że doszło do tego w Krasnymstawie, w sierpniu 1944 roku. Gwizdek sędziego zagłuszały armaty. W tym samym czasie, w Lublinie piłkarze, którym wojna zabrała najlepsze lata, grali z sowieckimi pilotami i innymi żołnierzami.

Biskup, prezes, prokurator

Na tych meczach był 23-letni żołnierz, który zaciągnął się z własnej woli do polskiego wojska i szedł z nim ze Lwowa na Zachód, nie wiedząc, że już nigdy do rodzinnego domu nie wróci. Stacjonując w Lublinie, w oczekiwaniu na zimową ofensywę, spał na pryczach w wyzwolonym obozie koncentracyjnym na Majdanku. Ten żołnierz nazywał się Kazimierz Górski.

Kilkanaście miesięcy później, w roku 1947, kiedy Lubelski Okręgowy Związek Piłki Nożnej świętował 25-lecie działalności, w komitecie honorowym obchodów znalazł się między innymi biskup diecezji lubelskiej Stefan Wyszyński, późniejszy prymas Polski. A obok niego prezes PZPN, przedwojenny generał Władysław Bończa-Uzdowski i generał Stanisław Zarako-Zarakowski, który jako prokurator wojskowy skazywał polskich patriotów na śmierć. Wszyscy obok siebie. Takie były czasy.

Można przyjąć tezę, że najpierw sportu na tych terenach obawiali się Rosjanie, a po odzyskaniu niepodległości w roku 1918 Lubelszczyzna jeszcze długo znajdowała się niemal na pierwszej linii frontu. O normalności można było mówić dopiero po zakończeniu wojny polsko - bolszewickiej. To nie przypadek, że pierwsze kluby: w Lublinie, Zamościu i Chełmie, powstawały przy jednostkach wojskowych. Najstarszy z nich, dzisiejsza Lublinianka, jako WKS Lublin została założona w roku 1921. Rok później PZPN utworzył trzy nowe okręgi: lubelski, wileński i górnośląski.

Być może ten fakt, w połączeniu ze względną stabilizacją sytuacji politycznej i gospodarczej sprawił, że w ciągu kilku lat na Lubelszczyźnie powstało kilka klubów, działających do dziś. W roku 1923: Tomasovia Tomaszów Lubelski, Lewart Lubartów, Orlęta Łuków, Wisła Puławy i Włodawianka Włodawa. W 1924 Orlęta Radzyń Podlaski, w 1925 - Orlęta Dęblin (przy „Szkole Orląt"), w 1926 - Ruch Izbica i Huragan Międzyrzec Podlaski, Hetman Zamość w 1934.

Łada Biłgoraj (w 1996 r. był tam z wizytą ówczesny prezydent FIFA Joao Havelange), Motor Lublin, Stal Kraśnik, Avia Świdnik, Chełmianka Chełm, Unia Hrubieszów to już historia powojenna. Powstały w roku 1979 Górnik Łęczna jest w tym towarzystwie juniorem.

Tomasovię można potraktować jako typowy klub Lubelszczyzny, w którym myśli się głównie o przeżyciu do końca miesiąca. Tam gdzie nie ma stałego, bogatego właściciela lub sponsora, głównie się wegetuje. Na Lubelszczyźnie to normalna sytuacja dla prawie wszystkich klubów, bez względu na ich klasę, z wyjątkiem Górnika Łęczna, utrzymywanego przez kopalnię Bogdanka.

Miejsce spotkań

W Tomaszowie nie ma kopalni ani żadnego innego mocnego przemysłu. Mimo to Tomasovia żyje od ponad 90 lat. Jej stadion pod lasem jest miejscem spotkań, przeżyć, początków karier, których ciąg dalszy związany jest już z innymi, atrakcyjniejszymi do życia miastami.

Joanna Pacuła tutaj kończyła liceum im. Bartosza Głowackiego, wyjechała na studia do Warszawy i robi karierę w Hollywood. Jej siostra, Ewa, modelka i prezenterka, wyszła za mąż za Przemysława Saletę. Inna piękna dziewczyna z Tomaszowa - Dorota Gardias zdobywała tytuł Miss Lubelszczyzny i została popularną pogodynką w TVN. Piłkarze Tomasovii, bracia Karwanowie - Michał i Piotr to najbliższa rodzina Bartosza, późniejszego reprezentanta Polski. Ale też opuścili miasto, przenosząc się na Śląsk.

Początek w gimnazjum

- Tomaszów to moje rodzinne miasto. Tutaj się urodziłem, dorastałem, bawiłem się w podchody, chodziłem na niedzielne msze do drewnianego siedemnastowiecznego kościoła i zaczynałem kopać piłkę, ale byłem za mały na taki klub jak Tomasovia - wspomina Marek Zub. - Rodzice wysłali mnie do liceum w Zamościu, bo to była najlepsza szkoła średnia w tamtym regionie. I kiedy miałem 17 lat, zacząłem grać w Hetmanie. Na pierwszym roku studiów na AWF w Warszawie spotkałem się w AZS ze Zbyszkiem Pacułą, bratem Joanny i Ewy, wychowankiem Tomasovii. On był bramkarzem, a ja obrońcą.

Zub grał potem w ekstraklasie w Igloopolu Dębica i w kilku innych klubach. Ale stał się znany jako trener, który z Żalgirisem Wilno wywalczył dwukrotnie tytuł mistrza Litwy i zdobywał krajowy puchar. Teraz pracuje w drugoligowym klubie chińskim Shenyang Urban.

Zbigniew Śledź, rodowity tomaszowianin, współautor (wspólnie z Mirosławem Tereszczukiem) monumentalnej monografii „90 lat Tomasovii. Piłkarska historia klubu sportowego 1923 - 2013" przypomina, że klub najpierw nosił nazwę Thomasovia i jako Uczniowski Klub Sportowy powstał przy Gimnazjum im. Bartosza Głowackiego, istniejącym do dziś. W roku 2019 będzie obchodził setną rocznicę powstania.

W drugiej połowie lat dwudziestych czołowym piłkarzem Thomasovii był pomocnik Zygmunt Sochan, który trafił do Warszawianki, a nawet został jej kapitanem. W Warszawie spędził siedem przedwojennych sezonów i był pierwszym sportowcem z Tomaszowa, który zrobił karierę. Walczył w kampanii wrześniowej, przeżył obozy koncentracyjne i pozostał w stolicy. W roku 1956 wrócił do Tomaszowa jako trener Warszawianki, na jej towarzyski mecz z Tomasovią.

Trzy lata później Tomasovia pierwszy raz awansowała do A klasy. Jej zawodnikami byli w większości pracownicy miejscowych zakładów, trenujący po pracy dwa - trzy razy w tygodniu. Wtedy też otwarto przy ulicy Sportowej nowy stadion z bieżnią lekkoatletyczną, który nadal znajduje się w tym miejscu. Z czasem obok powstała hala sportowa. W niej trenują od dawna siatkarze oraz odnoszące spore sukcesy młode siatkarki. Obok stadionu, na pofałdowanych terenach Roztocza powstały trasy biegowe dla narciarzy i tor nartorolkowy.

Brak perspektyw na lepszą przyszłość

Piłkarze spędzili kilka sezonów w III lidze, teraz grają w IV. Nic lepszego nie jest im pisane, bo nie zmieni się sytuacja w gospodarce miasta. Pieniędzy, bez których nie ma wielkiego sportu tam nie przybędzie.

Tomaszów Lubelski pozostaje więc tylko przystankiem na trasie do Lwowa i, ewentualnie, miejscem skąd wyrusza się na turystyczne trasy Roztocza. A jednak takie kluby jak Tomasovia, działające mimo przeszkód dzięki społecznikom i dbające o swoją historię, są dowodem na ciągłość i trwałość polskiego sportu.

Tomaszów leży blisko granicy z Ukrainą i to jest jego atut. Ale gdyby leżał jeszcze bliżej, być może w humorystyczny sposób przeszedłby do historii polskiego futbolu. Otóż kiedy podczas wizyty we Lwowie działacze ukraińscy i polscy postanowili zorganizować wspólnie mistrzostwa Europy, potrzebna była uchwała zarządu PZPN.

Zgodnie ze statutem związku takiej decyzji nie można podjąć poza granicami kraju. Autokar z działaczami zatrzymał się więc w pierwszej miejscowości w Polsce, aby mogli podpisać stosowny dokument. Tą miejscowością nie był Tomaszów Lubelski, tylko leżąca kilka kilometrów bliżej granicy Lubycza Królewska.

Najstarsze polskie kluby powstawały na początku XX wieku we Lwowie i Krakowie. Na Lubelszczyźnie około dwudziestu lat później. Dopóki znajdowała się pod zaborem rosyjskim, okupant tępił wszelkie organizacje, skupiające zwłaszcza młodzież, słusznie się obawiając, że krzewi się tam polskość i śni o niepodległości. Kluby sportowe były idealnym miejscem na takie rewolucyjne myślenie.

Z Lublina do Lwowa jest niewiele ponad 200 kilometrów, a z Lublina do Warszawy około 180 km. Stolica Lubelszczyzny leży mniej więcej w połowie drogi między tymi miastami, ale w czasach zaborów od Lwowa dzieliła ją granica, a przed wojną była tylko „miastem na szlaku". W sporcie niewiele tu się działo.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Materiał partnera
Nowa trakcja turystyczna Pomorza Zachodniego