Rz: Denerwuje się pan, gdy słyszy, że Lubelszczyzna to Polska „B"?
Prof. Andrzej Kidyba: Tak, bo to jest slogan, który dotyka mieszkańców naszego regionu. Jeśli weźmiemy pod uwagę potencjał, choćby gospodarczy, to okaże się że jest to określenie nieadekwatne do rzeczywistości. Lubelszczyzna, jak inne regiony, ma swoje problemy, ale nie są to problemy, które pozwalałyby na tego typu określenie. Proszę zwrócić uwagę, że właściwie nie pada ono w stosunku do województwa podkarpackiego czy podlaskiego, a więc województw także Polski Wschodniej.
Jaki jest pana zdaniem główny problem Lubelszczyzny?
Podstawowy problem to infrastruktura drogowa i kolejowa. Ale to się zmieni. Za trzy lata powstanie droga ekspresowa do Warszawy, później na południe Polski. Coraz bardziej prawdopodobna jest budowa ekspresówki do Radomia. Mając jednocześnie drogę do granic Polski na wschodzie sytuacja województwa lubelskiego ulegnie zmianie. Inwestorzy wybierają bowiem miejsca, gdzie najłatwiej się skomunikować i dotrzeć. Do tego trzeba dodać rozpoczynające się inwestycje w infrastrukturę kolejową. A rosnący z miesiąca na miesiąc ruch Portu Lotniczego Lublin pokazuje, że to była celna i mądra inwestycja. Być może nadszedł moment na stworzenie portu cargo.
Czy uważa pan, że środki unijne zostały dobrze wykorzystane?