Pierwszy taki puchar

W 1963 roku władze GKS Płomień Milowice postanowiły skoncentrować się na jednej dyscyplinie. Wybór padł na sekcję siatkówki.

Aktualizacja: 17.08.2016 11:37 Publikacja: 16.08.2016 23:00

Pierwsze mistrzostwo Polski siatkarze Płomienia wywalczyli w 1977 roku. Na zdjęciu drużyna z sezonu

Pierwsze mistrzostwo Polski siatkarze Płomienia wywalczyli w 1977 roku. Na zdjęciu drużyna z sezonu 1976-1977

Foto: milowice.com.pl

Płomień założyli, jeszcze w 1929 roku, strażacy Ochotniczej Straży Pożarnej przy kopalni Wiktor w Milowicach. Z początku grało się tu w piłkę, po wojnie dołączyły gimnastyka, boks, dżudo i szachy. W 1961 roku także siatkówka, ale pierwsze podejście było nieudane (brak własnego boiska, dwa mecze oddane walkowerem i wycofanie z rozgrywek B-klasy). Efekt przyniosła podjęta parę lat później druga próba – przybrał postać szesnastu medali mistrzostw Polski oraz zwycięstwa w rozgrywkach o Puchar Europy Mistrzów Krajowych. Przez blisko cztery dekady to było jedyne polskie trofeum klubowe w sportach zespołowych (kolejne, w maju tego roku, dołożyli piłkarze ręczni Vive Tauronu Kielce, po zwycięstwie w Lidze Mistrzów).

O tym, że nadchodził dobry okres w dziejach sosnowieckiej kopalni zaświadczało wydawnictwo Wydziału Propagandy i Agitacji KW PZPR z tamtego czasu – tytuł: „Milowic droga do sukcesu: 1650 mb chodnika węglowego w październiku 1964 roku".

– Dyrektorem kopalni był wówczas Jerzy Strzemiński. Podobała mu się siatkówka i inwestował w nią, a wtedy pieniądze były nie mniej ważne niż dziś – mówi „Rzeczpospolitej" Ryszard Bosek, były siatkarz Płomienia, reprezentant Polski, mistrz świata i mistrz olimpijski. – W tym czasie wszelkie kluby „systemowe", nie tylko górnicze, ale też kolejowe, czy wojskowe, zapewniały dobre warunki. Już podczas pierwszych rozmów zorientowałem się, że to są ludzie, którzy wiedzieli, jaki cel sobie wyznaczają: być najlepszym zespołem w Polsce. Przede mną byli tam, zresztą, inni reprezentanci Polski: Zarzycki, Rogowicz, Bobrowski... To nie był „powiew profesjonalizmu", to był huragan profesjonalizmu i szybko dałem się porwać – wspomina Bosek, chociaż wstępna wizyta w mieście nie wróżyła najlepiej.

– To była trauma. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłem na dworcu w Sosnowcu wieczorem, był list gończy za jakimś mordercą. Potem, zgodnie z instrukcją, wsiadłem w tramwaj, który nie wiedzieć czemu stanął gdzieś w trasie i tak stał – nie znałem tamtych okolic, nie wiedziałem, że to była zwykła mijanka. A kiedy już dotarłem do hali oświetlonej jedną lampą górniczą, zacząłem się zastanawiać, co ja tu robię – opowiada mistrz olimpijski z Montrealu.

Droga do Szwajcarii

Pierwsze siatkarskie sukcesy przyszły w połowie lat siedemdziesiątych – od 1974 roku tytuły mistrzowskie zdobywały kobiety, a trzy lata później pierwsze mistrzostwo Polski wywalczyli mężczyźni. Dzięki temu, w 1978 roku siatkarze Płomienia stanęli do rywalizacji o Puchar Europy Mistrzów Krajowych.

W eliminacjach Milowice pokonały Panathinaikos Ateny i Federlazio Rzym. W pamięci zapisał się zwłaszcza pierwszy, wyjazdowy mecz w Rzymie – sędziowie z Grecji nie dolecieli wtedy z powodu złej pogody, zatem spotkanie prowadzili Włosi.

– Włosi traktowali siatkówkę w szczególny sposób, liczyli na sędziów. Ale mieli mocny zespół – przyznaje Bosek. – W takich sytuacjach jechaliśmy zwykle po to, żeby ugrać chociaż seta. Bo potem był rewanż w Sosnowcu też był szał, chociaż pojemność hali odbiegała od tego, co widzieliśmy w Europie. Nawet górnicy dzwonili z dołu z pytaniem o wynik.

Polacy wygrali u siebie 3:0.

Turniej finałowy rozegrano w Bazylei. Płomień pokonał kolejno: Boronkay Stambuł (3:0), Starlift Haga (3:1) i Aero Odolena Voda z czechosłowackiego Kladna (3:2).

W czwartym secie decydującego meczu z Czechosłowakami Polacy prowadzili już 12:5, jednak przegrali tę partię. Tie-break zaczął się od prowadzenia rywali, ale potem poszło już dobrze – przy stanie 13:7 Ryszard Bosek zdobył punkt bezpośrednio z zagrywki, a ostateczne zwycięstwo przyszło po udanym bloku.

– W takich szczegółach pamięć mnie zawodzi – usprawiedliwia się były przyjmujący Płomienia. – Ale Czechosłowacy to był mocny zespół, odpowiednik naszego, tyle że z branży lotniczej. Nie byliśmy faworytami, nawet przy braku Rosjan z CSKA Moskwa, gdzie grała cała reprezentacja ZSRR. Nie wiem dlaczego się wtedy wycofali. Byliby trudni do pokonania, ale nie przyjechali – ich sprawa.

Lądowanie z orkiestrą

Obok Ryszarda Boska w zwycięskim zespole grali: Wiesław Gawłowski, Włodzimierz Sadalski, Leszek Molenda, Krzysztof Kasprzyk, Jerzy Malinowski, Jan Rogowicz, Waldemar Wspaniały, Wojciech Piątek, Wiesław Pawlik i Waldemar Kmera.

Trenerem był niewiele starszy od zawodników Aleksander Skiba. Część graczy pamiętała go z boiska i to dzięki ich sugestiom trafił do Płomienia. Słusznie, jak się okazało.

Gdy samolot z Genewy wylądował w Warszawie, w trzaskającym mrozie na siatkarzy czekali kibice, przedstawiciel Ministerstwa Górnictwa, nawet górnicza orkiestra. Nie było nikogo z Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

– Może niedopatrzenie? Może za szybko wróciliśmy? – żartuje Bosek. – W takich momentach i tak najważniejsi są kibice, tym bardziej, że w tamtych czasach wszelkie dojazdy były trudniejsze. No i ta orkiestra górnicza w galowych strojach... Po latach doceniam to wszystko bardziej niż wtedy. Premie pewnie też jakieś były, wtedy w górnictwie mieliśmy talony na samochody, górnicy mogli robić zakupy w specjalnych sklepach – mówi siatkarz, który, jak wielu sportowców, miał wówczas etat.

– Rozmawia pan z cieślą dołowym. Chociaż nigdy nawet nie byłem na dole. Raz Sadalski zjechał w trakcie godzin pracy, ale coś go chciało przygnieść i po tej historii nie miałem już takiej potrzeby – opowiada.

Rok później Płomień wywalczył w rozgrywkach o Puchar Europy trzecie miejsce. Kolejnych występów nie było, bo nie było też tytułów mistrza kraju.

W 1980 roku przyszło jeszcze zwycięstwo w Pucharze Polski, w 1990 – trzecie miejsce.

Puchar od komornika

Jednak początek zmian ustrojowych był końcem klubu. W latach siedemdziesiątych kopalnię Milowice połączono z zakładem Saturn w Czeladzi (w PRL „Czerwona Gwardia"). W nowej Polsce Saturn wycofał się z finansowania klubu, bo czasy dla górnictwa nie były już tak dobre.

W 1990 roku zlikwidowano sekcję siatkówki żeńskiej, a dwa lata później – męskiej. Klub zniknął z mapy w 1992 roku (podobnie, jak finansujące go po drodze kopalnie). Spadkobiercą siatkarskiej tradycji stał się GKS Kazimierz Płomień Sosnowiec – zespół powstały w wyniku fuzji Płomienia z KS Górnik Kazimierz. Udało się zachować ciągłość – nowy klub przystąpił do rozgrywek I ligi.

Dziś, po kilku zmianach nazwy, zdobyciu mistrzostwa Polski w 1996 roku i trudnościach finansowych w roku 2008 (wycofanie z rozgrywek) Sosnowiec gra w drugiej lidze jako UKS MOS Kazimierz Płomień.

– Wciąż mam sentyment do tamtego klubu. Każdego roku dawni zawodnicy i zawodniczki Płomienia spotykają się w Sosnowcu – ostatnio było nas około czterdzieściorga, w tym roku spotkanie zaplanowano 26 sierpnia – podsumowuje Ryszard Bosek.

A sam puchar? Znajduje się obecnie w rękach byłego prezesa Płomienia, Piotra Hałasika, który – jak podkreśla – wykupił trofeum od komornika.

Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break