- Mamy setki zamówień nie tylko na fachowców, w tym operatorów maszyn, ale także na niewykwalifikowanych robotników fizycznych. Bez pracowników z Ukrainy nie dałoby się dzisiaj prowadzić produkcji na Śląsku. Stanęłaby branża motoryzacyjna od Częstochowy przez Gliwice, Tychy po Bielsko-Białą - ocenia Krzysztof Inglot, pełnomocnik zarządu agencji zatrudnienia Work Service.
Jak dodaje, deficyt na ręce do pracy jest tak duży, że pracodawcy coraz częściej nie pytają już, ile pracownik będzie kosztował - najważniejsze, by w ogóle był. W przypadku fachowców firmy przestają też określać sztywne stawki wynagrodzenia - zamiast tego indywidualnie uzgadniają zarobki.
Rynek równowagi
Efekty rosnącego deficytu rąk do pracy widać na Śląsku (podobnie jak w większości województw) w rosnącym zapotrzebowaniu na pracowników zza wschodniej granicy, głównie z Ukrainy. W pierwszym półroczu br. liczba oświadczeń o zamiarze zatrudnienia cudzoziemca złożonych w Powiatowych Urzędach Pracy sięgnęła 32,8 tysięcy zbliżając się do poziomu z całego ubiegłego roku (34,4 tys.). To oznacza 2,4 krotny wzrost tych oświadczeń w porównaniu z I półroczem 2015 r., co jest jednym z najwyższych wyników w Polsce.
Wprawdzie na Śląsku, gdzie bezrobocie rejestrowane spadło w czerwcu br. do 7,2 proc., nie brakuje regionów, w których nadal jest ono dwucyfrowe, to w uprzemysłowionych miastach praktycznie go nie ma. W Tychach odsetek dorosłych mieszkańców formalnie bez pracy wynosił w czerwcu 3,6 proc., w Bielsku-Białej - 3,7 proc., w Gliwicach - 4,7 proc. To oznacza, że był na poziomie tzw. bezrobocia naturalnego, które występuje w warunkach równowagi na rynku pracy. A ofert zatrudnienia przybywa.
Polakom się nie opłaca
Według Grażyny Walasz, naczelnika Wydziału ds. Rynku Pracy w Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Katowicach, na koniec czerwca do Powiatowych Urzędów Pracy w regionie zgłoszono 16,2 tys. ofert pracy, o 3 tys. więcej niż rok wcześniej. Teoretycznie o zapełnienie tych wakatów powinno być łatwo przy 7,2-proc. bezrobociu oznaczającym, że na koniec czerwca było „do wzięcia" 130,7 tys. potencjalnych pracowników. Tyle osób było zarejestrowanych w powiatowych urzędach pracy.