Wielkie miasto wytwarza własną gwarę, miejski żargon, którego słowa i zdania nabrzmiałe są mnóstwem treści, dostępnych wyłącznie ludziom w tym mieście żyjącym – pisał Leopold Tyrmand w „Złym" – powieści, której bohaterką jest powojenna Warszawa. Był rok 1955. Sześć dekad później miasto wciąż ma swój slang, ale trudniej zachować jego lokalny charakter – dziś słowa przemieszczają się w światłowodach lotem błyskawicy.
Bronisław Wieczorkiewicz, autor opracowania „Gwara warszawska dawniej i dziś", podkreśla, że na przełomie XIX i XX wieku na język Warszawy składało się wiele odrębnych gwar – terytorialnych (gwara staromiejska, gwary Powiślak, Woli, Pragi) oraz środowiskowych (drobnomieszczańska, proletariacka, uliczna, przestępcza).