Rz: Kajakarstwo z Górnym Śląskiem raczej się nie kojarzy. A pani wypłynęła z Tychów po dwa brązowe medale olimpijskie, najpierw w Londynie teraz w Rio de Janeiro.
Karolina Naja: Nasza dyscyplina jest mało popularna w całej Polsce, nie tylko na Śląsku. Ale nawet tutaj znajdzie się parę prężnie działających klubów z oddanymi trenerami. Cały czas liczymy na to, że kolejne igrzyska z medalami sprawią, że będziemy mieli więcej kibiców i więcej klubów. Razem z wioślarzami zdobyliśmy w Rio cztery medale na 11. Sporty wodne godnie się zaprezentowały.
Skoro jest to tak mało popularna dyscyplina, to jak to się stało, że pani trafiła do sekcji kajakowej?
Jako dziecko wydawało mi się, że to tak nietypowy sport i mało popularny, że tym bardziej mnie zaciekawił. Kontakt z naturą, wodą spowodował przy tym, że wydawało mi się to atrakcyjne. Inny powód był bardziej prozaiczny. Mieszkałam na osiedlu Z w Tychach, a stąd mam blisko na Jezioro Paprocańskie.
Miała pani szczęście, że trafiła tam na właściwych trenerów.