Nie ma też tego typu patologii, jaką obserwuje się w wypadku reprywatyzacji kamienic w Warszawie, jak przejmowanie na kuratora, czy kupowanie roszczeń za śmieszne pieniądze. Pałace i dworu odzyskują spadkobiercy dawnych właścicieli, a to z nimi później robią, to już osobna historia.
Paradoksalnie wiejskie pałace łatwiej odzyskać od tych wielkomiejskich. Władze komunistyczne zabierały je na podstawie dekretu o reformie rolnej. Dobry prawnik jest w stanie udowodnić w sądzie, że taki pałac czy dwór nie miał nic wspólnego z rolnictwem, to był dom lub miejsce odpoczynku. A jeżeli tak, to trzeba zwrócić.
Nie ma problemu, gdy stały puste. Gminy oddają je wtedy chętnie i bez walki. Są to bowiem zabytkowe ruiny, w które trzeba włożyć grube miliony, by zaczęły przypominać dwór czy pałac.
Zresztą raport Najwyższej Izby Kontroli w tej spawie sprzed kilku lat jest wręcz zatrważający. Wynika z niego, że zabytkowe pałace i dworki odebrane po II wojnie światowej prywatnym właścicielom są w większości w fatalnym stanie. Obecni publiczni właściciele nie potrafią o nie zadbać. Nieruchomości są niezabezpieczone przed pożarami i włamaniami, co grozi ich dalszym niszczeniem. Brak remontów zagraża zaś zniknięciem niektórych zabytkowych pałaców i dworków z krajobrazu Polski.
W dobrym stanie są jedynie obiekty, w których działały lub działają szkoły, lub domy pomocy społecznej. Budynki nieużywane popadają w ruinę. Właściciele publiczni starają się co prawda przekazać obiekty do użytkowania różnym instytucjom czy firmom, które sfinansowałyby ich rekonstrukcję, ale nie są specjalnie skuteczne w pozyskiwaniu inwestorów.