Rz: W zeszłym roku ŻubrOFFka obchodziła dziesięciolecie działalności. Jakie były początki, a jaki finał dekady?
Maciej Rant: Zaczynaliśmy jako mały festiwal polskiego kina offowego w klubie Fama. Sam pomysł na ŻubrOFFkę narodził się w naszych głowach pracowników Białostockiego Ośrodka Kultury – DKF „GAG" podczas pracy nad projektem Filmowe Podlasie Atakuje!, z którym zwiedziliśmy całą Polskę. Podczas tych podróży i spotkań doszliśmy do wniosku, że Podlasie zasługuje na festiwal prezentujący najciekawsze offowe produkcje powstające w naszym kraju. Z biegiem czasu staliśmy się dużym graczem na mapie międzynarodowych krótkometrażowych festiwali filmowych. Od jednego konkursu doszliśmy do ośmiu, z jednego dnia – rozrośliśmy się do pięciu, z imprezy dziejącej się w jednym miejscu – do pokazów w całym mieście, a nawet regionie! I nie odwiedza nas już sześciu, dziesięciu gości, ale ponad setka, i to z całego świata. Jesteśmy też dumni, że od lat współpracuje z nami jeden z najciekawszych w Polsce artystycznych duetów, czyli Kijek/Adamski, który dba o oprawę wizualną festiwalu. To był wielki przełom dla ŻubrOFFki.
Jak czują się zagraniczni goście w tak wyjątkowym mieście jak Białystok, czy mają szansę poznać region?
Festiwal ewoluował wykorzystując zawieszenie Podlasia pomiędzy Wschodem i Zachodem. Doszliśmy do wniosku, że warto powołać do życia konkurs „Okno na Wschód". Oczywiście okazało się, że to nie wystarczy, ponieważ fantastyczne filmy powstają na całym świecie, dlatego pojawił się konkurs „Cały ten świat", a potem kolejne. Można powiedzieć, że wyrośliśmy niczym dobry chleb na naturalnym zakwasie – powoli, ale z pięknie. Jeśli chodzi o zagranicznych gości, to jesteśmy w tej fajnej sytuacji, że dla twórców z Zachodu jesteśmy oknem na Wschód, a dla gości ze Wschodu – na Zachód. Wiadomo że Podlasie ma swoją niesamowitą specyfikę i energię, którymi staramy się dzielić. Pokazy festiwalowe odbywają się w Białymstoku. Oprócz tego odwiedzamy z pokazami Supraśl, Sokółkę, Suwałki, Białowieżę, Augustów, Łomżę, Narew, a nawet wieś Dobrowodę. Jestem bardzo ciekawy, czy jakiś inny polski festiwal wychodzi tak daleko „w teren" jak my?
Ma pan jakieś postanowienia na kolejną dekadę? Co pozostało niezmienne, co się będzie zmieniać?