Cień przywódców

Jacek Jaśkowiak minął półmetek – ma za sobą dwa lata w fotelu prezydenta Poznania. W ocenie tego okresu mieszkańcy są, co oczywiste, podzieleni.

Publikacja: 04.12.2016 20:00

Jedni wypominają Jaśkowiakowi udział w Marszu Równości i tęczowe flagi, które zdobiły wówczas miasto. Inni chwalą za głośne sprzeciwienie się wygłoszeniu apelu smoleńskiego podczas obchodów Czerwca' 56.

Za jedno trzeba jednak Jaśkowiakowi podziękować bezwzględnie – za zwiększenie nakładów na transport publiczny. Codziennie na poznańskie ulice wyjeżdża ponad pół miliona samochodów i ta liczba lawinowo rośnie. Będzie rosła tym szybciej, im gorzej poznaniacy będą oceniali swoje tramwaje i autobusy. Tymczasem w mijającym roku na poprawę stanu torowisk wydano 22 mln zł (w poprzednim ledwie 3 mln), kupiono dwadzieścia nowoczesnych autobusów z logo słynnego Solarisa, finalizowany jest wart 350 mln zł przetarg na tramwaje.

Za jeszcze jedno warto Jaśkowiaka pochwalić – za zakończenie remontu Kaponiery. Remontu, który trwał 5 lat, jeden miesiąc i sześć dni. Dłużej niż I wojna światowa. Niewiele brakowało – ledwie 326 dni – aby „dogonić" II wojnę światową. Cały jeden rocznik studentów rozpoczął i ukończył studia na jednej z poznańskich uczelni pozbawiony możliwości przejścia kultowym podziemnym przejście. Czy aby ich dyplomy nie powinny zostać unieważnione?

Z oceną prezydentury Jacka Jaśkowiaka trzeba, oczywiście, poczekać jeszcze dwa lata. Na razie więc ogólniejsza refleksja. Prezydent należy do tzw. silnych przywódców, a z silnymi przywódcami mam kłopot. „Stał teraz jak opoka, na której bezpiecznie wspierała się Ojczyzna. Jaśniał nad rozległym polem, nad tłumem wpatrzonych w Niego oczami wierzącymi, oczami ufnych. Oto my wszyscy, dwadzieścia tysięcy widzów, byliśmy beztroscy. Nic nas nie kłopotało. Czuliśmy nad sobą potężną opiekę geniusza" – w ten sposób Mieczysław Lepecki, adiutant marszałka Józefa Piłsudskiego, opisywał stan umysłów zgromadzonych 11 listopada 1934 roku na obchodach odzyskania niepodległości, ostatnim święcie z udziałem marszałka. Co było później? Degrengolada obozu sanacyjnego, która stała się jedną z istotnych przyczyn końca II Rzeczpospolitej. Podobnych przykładów w historii jest bez liku.

Silni przywódcy „prywatyzują" swoje otoczenie, ale to mniej ważne. Istotniejsze, że zdejmują ciężar decydowania z ramion społeczeństwa, które zresztą z reguły przyjmuje to z wdzięcznością. Sami się prosimy, aby stanąć w tłumie i, jak w opowieści majora Lepeckiego poczuć, że „nic nas nie kłopocze". Potem nagle się budzimy i zawsze to przebudzenie jest bolesne. Żeby pozostać przy Piłsudskim: „Swą renesansową bujnością i litewskim uporem, szerokością swojej koncepcji i małostkową mściwością, swą osobą i legendą przysłonił i przytłoczył cały okres dziejów Polski i wdarł się w życie każdego z nas. Wszyscy ci, co chcieli i nie chcieli, bardziej niż sobą samym byliśmy jego współczesnymi. A potem był Piłsudski stary i chory, a potem były walki diadochów".

Ta refleksja nie dotyczy tylko Jacka Jaśkowiaka. Nawet nie przede wszystkim...

Autor jest niezależnym publicystą. W styczniu 2017 roku ukaże się jego biografa Wojciecha Jaruzelskiego pod tytułem „Czerwony Ślepowron"

Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska