Losy inwestycji dotyczącej rozbudowy Elektrowni Opole o dwa węglowe bloki długo się ważyły. Wystarczy przypomnieć, że aż dwóch lat potrzebowało konsorcjum głównego wykonawcy firm Polimex-Mostostal, Rafako (dziś prace te przejął główny podwykonawca Alstom Power z grupy GE) i Mostostal Warszawa, aby od podpisania umowy z Polską Grupą Energetyczną (PGE) przejść do wbicia łopaty.
W międzyczasie zarząd PGE na czele z Krzysztofem Kiljanem zrezygnował z inwestycji. Została ona podjęta dopiero przez jego następcę Marka Woszczyka.
– Dobrze, że ostatecznie zdecydowano się na realizację tej inwestycji. Dała ona impuls do rozwoju gospodarczego całego regionu. Działa pozytywnie nie tylko na lokalny rynek, ale zasięgiem wykracza poza województwo – mówi Arkadiusz Kosentka, współwłaściciel firmy Wodgaz, korzystającej na zleceniach przy budowie.
– Opłacalność inwestycji była ciężka do wyliczenia. Dziś widać, że jej odsuwanie w czasie było poważnym błędem – wtóruje Tomasz Kwiatek, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Opolu, notującego najniższe od lat bezrobocie. Kwiatek ma na myśli ubiegłoroczny kryzys po wprowadzeniu 20. stopnia zasilania. Wiele zakładów z regionu musiało przerwać produkcję. Część z nich, jak Nutricia, by uniknąć strat na wielką skalę, korzystała z agregatów straży pożarnej.
Faktem jest, że lokalna społeczność i samorządy walczyły o inwestycję. Gdy zapadła decyzja poszukiwano informacji o rekrutacji, która rozchodziła się na początku pocztą pantoflową.