Pierwsza wizyta była trudna. Przyjechałem tu z synem, w ramach jego szkolnej wycieczki, a wiadomo – podczas takich wycieczek odwiedza się te wszystkie straszne miejsca. Pewnie dlatego zacząłem myśleć o mojej rodzinie. A po powrocie do Izraela nie mogłem przestać myśleć o Polsce, o wszystkim co się tu stało, o tym, jak ten kraj się zmienił.
Pański ojciec urodził się w Łodzi...
Tak. Jednak po śmierci swojego ojca wyjechał w 1935 roku do Palestyny (razem z moją babcią), gdzie miał już brata i siostrę. Nie wiem, czy pojechali tam z wizytą, czy z zamiarem osiedlenia się. Tak czy siak, zostali w Palestynie. Po wybuchu wojny pozostałe rodzeństwo ojca – trzy siostry i brat – trafiło, wraz ze swoimi rodzinami, do łódzkiego getta, ostatecznie wszyscy zginęli.
Ale przecież znał pan tę historię?
Co innego uczyć się o tym w szkole, co innego zobaczyć. Ojciec nigdy nie mówił o tych rzeczach – może rozmawiał o tym z rodzeństwem, kiedy mówili po polsku albo w jidysz. A ja nie wiedziałem niczego o mojej rodzinie.
Odwiedził pan Łódź w 2010 r.?