Jedyna taka kolekcja w Polsce

Muzeum Ziemi Międzyrzeckiej szczyci się największym w naszym kraju zbiorem portretów trumiennych.

Publikacja: 11.12.2016 22:00

Zygmunt Bronikowski, ur. ok. 1626, zm. 1698. Olej, blacha cynowa. Dawny zbór ewangelicki w Kursku.

Foto: Muzeum Ziemi Międzyrzeckiej

Placówka powstała w 1946 roku za sprawą jej obecnego patrona Alfa Kowalskiego.

– Przyjechał do Międzyrzecza po wojnie, pracował w referacie kultury i zlecono mu również zajmowanie się resztkami Heimatmuseum, bo Międzyrzecz przed wojną miał swoje niemieckie muzeum – wyjaśnia Andrzej Kirmiel, obecny dyrektor muzeum. – Od czasu II rozbioru Polski Międzyrzecz był najbardziej wysuniętą na zachód miejscowością naszego kraju, więc po wojnie chodziło także i o to, by udowadniać polskość tych ziem. Jednak prawda jest taka, że kulturowo i etnicznie te tereny były bardzo przemieszane – już od średniowiecza przeważali tu Niemcy odgrywający dominującą rolę kulturową. Kiedy Alf Kowalski zaczął rozpoznawać teren, zbierać różnego rodzaju zabytki, na które napotykał, natrafił także na portrety trumienne – zresztą początkowo nie wiedział, czym one są. Przeczuwał jednak, że mogą mieć wartość, więc je gromadził. Znajdował je w kościółkach wiejskich, którym patronowała zazwyczaj szlachta, w dworkach, które na tym obszarze były niemal w każdej wiosce.

Wizerunki i tablice

Zbiór portretów trumiennych zgromadzony w Międzyrzeczu zawiera 42 wizerunki, 19 tablic inskrypcyjnych i 148 herbowych.

– Gdybyśmy policzyli portrety, blachy epitafijne i herbowe, to wyszłaby z tego największa istniejąca kolekcja, choć zbiory portretów trumiennych znajdują się także w Poznaniu czy Gnieźnie – wyjaśnia Andrzej Kirmiel. – Trzeba tu dodać, że to zjawisko występowało jedynie w malarstwie barokowym i tylko w granicach kulturowego oddziaływania dawnej Rzeczypospolitej. - Najciekawsze w naszej kolekcji jest to, że znajdujące się w niej portrety będące wizerunkami szlachty mieszkającej na ziemi międzyrzeckiej - są najczęściej portretami protestanckiej szlachty pochodzenia niemieckiego. Pojawiła się ona na tych terenach już nawet w XVI wieku i z czasem polonizowała się. Wśród nich byli członkowie z takich rodów jak: Unrugowie, Kalckreuthowie i Pretwiczowie. W tamtych czasach Polska dawała im schronienie, tolerancję religijną, oferowała urzędy królewskie i szerokie uprawnienia na równi ze szlachtą polską. Na portretach trumiennych wyglądają jak polscy sarmaci. To tym ciekawsze, że zazwyczaj myślimy o przejmowaniu przez nas zachodnich wpływów, a tu mamy do czynienia z odwrotnym zjawiskiem. Zjawisko sarmackiego portretu trumiennego – charakterystyczne tylko i wyłącznie dla Rzeczpospolitej - promieniowało na Śląsk czy Brandenburgię. Mamy w naszej kolekcji także portrety z tych regionów.

Portret trumienny był przed wiekami najistotniejszym fragmentem dekoracji pogrzebowej, ale też powstawał i zdobił wyłącznie uroczystości ludzi zamożnych - pogrzeb polskiego szlachcica był bardzo okazały, a przygotowania do niego długotrwałe. W czasie wielu dni, które dzieliły dzień śmierci od dnia pochówku, był czas na sporządzenie portretu zmarłego dla potomności. Na portrecie trumiennym nieboszczyk zawsze był przedstawiany jako osoba żyjąca, a mniej, lub bardziej zdolny malarz, nieraz – i artysta – starał się maksymalnie realistycznie, nierzadko – z ekspresją - oddać nie tylko wiernie oddać rysy twarzy, ale także walory i defekty urody.

W dniu pogrzebu w uroczystej procesji przenoszono trumnę ze zmarłym do kościoła, ustawiano ją w nawie głównej na bogato zdobionym katafalku zwanym "castrum doloris" (zamek boleści). Portret trumienny był w czasie ceremonii pogrzebowej nie tylko elementem dekoracji, ale także widomym znakiem uczestnictwa żegnającego się ze światem żywych.

Do trumny, od strony głowy zmarłego, przybijany był portret trumienny, w nogach trumny – tablica inskrypcyjna z legendą epitafijną zmarłego, na dłuższych bokach tablice z herbami świadczące o starożytności rodu, czyli kilka pokoleń wstecz.

W czasie ceremonii pogrzebowej, za pośrednictwem specjalnie wyznaczonych oratorów, nieboszczyk dziękował obecnym za przybycie na pochówkowe uroczystości, a także za wszystko, czego za życia dobrego od nich doświadczył. Po pogrzebie portret trumienny, mający zawsze kształt krótszego boku trumny, zawieszany był w kościele, którego zmarły był opiekunem.

Sarmacka specjalność

– Portrety trumienne będące wytworem kultury sarmackiej, stanowią też jeden z jej najbardziej oryginalnych elementów – przypomina dyrektor muzeum w Międzyrzeczu. – W latach 60. ubiegłego wieku Andre Malraux, znany francuski historyk sztuki, odkrył te portrety trumienne dla Zachodu. Odtąd zaczęło się szersze zainteresowanie naszym, polskim zjawiskiem kulturowym – portrety trumienne zaczęły się pojawiać na różnego rodzaju zagranicznych wystawach – od Londynu poprzez Paryż czy Rzym.

Mimo intensywnych zabiegów Alfa Kowalskiego, nie wszystkie portrety znalazły się pod pieczą międzyrzeckiego muzeum.

– Szacuję, że dziś w naszym muzeum znajduje się około 20 procent portretów trumiennych, które były w 1945 roku na naszym terenie – mówi Andrzej Kirmiel. – Wiele uległo zniszczeniu przez wojenną zawieruchę. Niektórzy przypadkowi właściciele tych obiektów nie zdawali sobie sprawy z ich wartości. Zdarzało się, na przykład, że chłop trzymał w stodole taki portret trumienny. A że był on najczęściej malowany na cynie, to w kryzysowych latach 80. przydawał się jako materiał do lutowania. Część portretów została rozprzedana, inne pojechały do Niemiec. Ale i są, na przykład, dwa portrety w magazynie warszawskiego Muzeum Literatury.

Dzieci na trumnach

Na pytanie, czy w zbiorach można wyróżnić jakiś szczególnie cenny portret dyrektor międzyrzeckiego muzeum wyjaśnia:

– Mój poprzednik, Alf Kowalski, miał szczególną predylekcję do portretu 10-letniej dziewczynki Ewy Bronikowskiej, luteranki z wioski pod Międzyrzeczem. Sądzę, ze są u nas portrety lepiej namalowane, ale trudno mi wskazać te najbardziej godne uwagi. Myślę, że naprawdę wiele – spośród stworzonych na naszych ziemiach - jest ciekawych, zwracających uwagę ponadprzeciętnym poziomem artystycznym, wielkością, elementami zdobiącymi. Są unikatami.

Kolekcja portretu trumiennego w międzyrzeckim muzeum nadal się powiększa.

– W tym roku dostaliśmy bezterminowe depozyty z lokalnych kościołów – trzy nowe portrety dziecięce, które są rzadkością – wylicza Andrzej Kirmiel. – W rezultacie, mamy połowę istniejących w ogóle na świecie takich wizerunków dziecięcych. Wzbogaciliśmy się także o cztery blachy herbowe z cennego kościółka w Klępsku – zawisły teraz u nas na ścianie.

Muzeum w Międzyrzeczu nie skarży się na brak zwiedzających – wielu – nie tylko z kraju, ale i zagranicy – przyjeżdża tu specjalnie, by zobaczyć unikatową kolekcję portretów trumiennych.

– I wcale nie są to tylko historycy sztuki – cieszy się dyrektor placówki.

Placówka powstała w 1946 roku za sprawą jej obecnego patrona Alfa Kowalskiego.

– Przyjechał do Międzyrzecza po wojnie, pracował w referacie kultury i zlecono mu również zajmowanie się resztkami Heimatmuseum, bo Międzyrzecz przed wojną miał swoje niemieckie muzeum – wyjaśnia Andrzej Kirmiel, obecny dyrektor muzeum. – Od czasu II rozbioru Polski Międzyrzecz był najbardziej wysuniętą na zachód miejscowością naszego kraju, więc po wojnie chodziło także i o to, by udowadniać polskość tych ziem. Jednak prawda jest taka, że kulturowo i etnicznie te tereny były bardzo przemieszane – już od średniowiecza przeważali tu Niemcy odgrywający dominującą rolę kulturową. Kiedy Alf Kowalski zaczął rozpoznawać teren, zbierać różnego rodzaju zabytki, na które napotykał, natrafił także na portrety trumienne – zresztą początkowo nie wiedział, czym one są. Przeczuwał jednak, że mogą mieć wartość, więc je gromadził. Znajdował je w kościółkach wiejskich, którym patronowała zazwyczaj szlachta, w dworkach, które na tym obszarze były niemal w każdej wiosce.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego