Placówka powstała w 1946 roku za sprawą jej obecnego patrona Alfa Kowalskiego.
– Przyjechał do Międzyrzecza po wojnie, pracował w referacie kultury i zlecono mu również zajmowanie się resztkami Heimatmuseum, bo Międzyrzecz przed wojną miał swoje niemieckie muzeum – wyjaśnia Andrzej Kirmiel, obecny dyrektor muzeum. – Od czasu II rozbioru Polski Międzyrzecz był najbardziej wysuniętą na zachód miejscowością naszego kraju, więc po wojnie chodziło także i o to, by udowadniać polskość tych ziem. Jednak prawda jest taka, że kulturowo i etnicznie te tereny były bardzo przemieszane – już od średniowiecza przeważali tu Niemcy odgrywający dominującą rolę kulturową. Kiedy Alf Kowalski zaczął rozpoznawać teren, zbierać różnego rodzaju zabytki, na które napotykał, natrafił także na portrety trumienne – zresztą początkowo nie wiedział, czym one są. Przeczuwał jednak, że mogą mieć wartość, więc je gromadził. Znajdował je w kościółkach wiejskich, którym patronowała zazwyczaj szlachta, w dworkach, które na tym obszarze były niemal w każdej wiosce.
Wizerunki i tablice
Zbiór portretów trumiennych zgromadzony w Międzyrzeczu zawiera 42 wizerunki, 19 tablic inskrypcyjnych i 148 herbowych.
– Gdybyśmy policzyli portrety, blachy epitafijne i herbowe, to wyszłaby z tego największa istniejąca kolekcja, choć zbiory portretów trumiennych znajdują się także w Poznaniu czy Gnieźnie – wyjaśnia Andrzej Kirmiel. – Trzeba tu dodać, że to zjawisko występowało jedynie w malarstwie barokowym i tylko w granicach kulturowego oddziaływania dawnej Rzeczypospolitej. - Najciekawsze w naszej kolekcji jest to, że znajdujące się w niej portrety będące wizerunkami szlachty mieszkającej na ziemi międzyrzeckiej - są najczęściej portretami protestanckiej szlachty pochodzenia niemieckiego. Pojawiła się ona na tych terenach już nawet w XVI wieku i z czasem polonizowała się. Wśród nich byli członkowie z takich rodów jak: Unrugowie, Kalckreuthowie i Pretwiczowie. W tamtych czasach Polska dawała im schronienie, tolerancję religijną, oferowała urzędy królewskie i szerokie uprawnienia na równi ze szlachtą polską. Na portretach trumiennych wyglądają jak polscy sarmaci. To tym ciekawsze, że zazwyczaj myślimy o przejmowaniu przez nas zachodnich wpływów, a tu mamy do czynienia z odwrotnym zjawiskiem. Zjawisko sarmackiego portretu trumiennego – charakterystyczne tylko i wyłącznie dla Rzeczpospolitej - promieniowało na Śląsk czy Brandenburgię. Mamy w naszej kolekcji także portrety z tych regionów.
Portret trumienny był przed wiekami najistotniejszym fragmentem dekoracji pogrzebowej, ale też powstawał i zdobił wyłącznie uroczystości ludzi zamożnych - pogrzeb polskiego szlachcica był bardzo okazały, a przygotowania do niego długotrwałe. W czasie wielu dni, które dzieliły dzień śmierci od dnia pochówku, był czas na sporządzenie portretu zmarłego dla potomności. Na portrecie trumiennym nieboszczyk zawsze był przedstawiany jako osoba żyjąca, a mniej, lub bardziej zdolny malarz, nieraz – i artysta – starał się maksymalnie realistycznie, nierzadko – z ekspresją - oddać nie tylko wiernie oddać rysy twarzy, ale także walory i defekty urody.