Reklama

Kaszubi. Zawsze obcy i „niepewni”

Chodziłem w latach 60. do szkoły podstawowej w Sopocie i rówieśnicy nazywali mnie Szwabem, taka była indoktrynacja – opowiada Mirosław Piepka, scenarzysta i producent „Kamerdynera", pierwszej filmowej sagi kaszubskiej.

Publikacja: 12.12.2016 20:00

Rz: Za nami pokaz pierwszych kilkudziesięciu minut zdjęć „Kamerdynera". I przyznam, że pierwsze wrażenie jest takie, że wszystko jest surowe w tym filmie. Miejsca, sceny, bohaterowie...

Mirosław Piepka: Surowość jest spowodowana surowością nacji, zarówno Kaszubów, jak i Prusaków. Ja w tej historii dorastałem od urodzenia. Wychowywałem się przy naftowych lampach, u dziadków, 2 km od Kłanina, gdzie toczy się akcja filmu. Moi rodzicie wieczorami wspominali tamte czasy, losy Kaszubów i junkrów pruskich. Mój dziadek był u nich rzeźnikiem, a mój ojciec u von Grassa (jeden z bohaterów filmu – dop. red.) pasł krowy. I ja to chłonąłem. I w pewnym momencie życia, razem z Michałem Pruskim, współscenarzystą, zaczęliśmy to dokumentować, widząc w polskiej kinematografii białą plamę jaką są Kaszuby. Śląsk ma tryptyk Kutza, Wielkopolska – Najdłuższą Wojnę Nowoczesnej Europy, nawet Mazurzy mają swoją „Różę" Wojtka Smarzowskiego, a Kaszubi nic.

Pozostało jeszcze 89% artykułu

Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.

Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Treści, którym możesz zaufać.

Reklama
Regiony
Co dziewiąty mężczyzna w kraju ma problemy ze spłatą zaległych zobowiązań
Materiał Promocyjny
W poszukiwaniu nowego pokolenia prezesów: dlaczego warto dbać o MŚP
Okiem samorządowca
Prezydent Olsztyna: Stawiamy na komunikację zbiorową
Regiony
Dolny Śląsk rewitalizuje linie kolejowe i inwestuje w pociągi
Regiony
Jak kupować mądrze gaz na zmiennym rynku
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Regiony
Bezpieczne lato w Warszawie – dla wszystkich
Materiał Promocyjny
Prawnik 4.0 – AI, LegalTech, dane w codziennej praktyce
Reklama
Reklama