Budowa hali tenisowej dla turnieju Pekao Szczecin Open nie jest aż tak istotna. Dla nas ważniejszy jest budynek dołączony do hali, w której mają znajdować się biura, szatnie, salka treningowa. Te pomieszczenia są nam potrzebne, bo moglibyśmy zrezygnować z mniej komfortowych kontenerów i namiotów i mielibyśmy w końcu własny kąt. Pewnych rzeczy – związanych z procedurą przetargową – nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Sądzę, że ta część inwestycji zostanie ukończona w 2018 roku.
Hala miałaby panu pomóc w realizacji nowego projektu – organizacji turnieju dla kobiet. Czy to jest realne?
- Współuczestniczyłem w powstaniu turnieju Solo Cup na początku lat 90. Potem został zakupiony przez J&S i przeniósł się do Warszawy, gdzie ogromnie zyskał na znaczeniu i grały w nim wielkie gwiazdy światowego tenisa. Jestem zwariowany na punkcie tenisa. To nie tylko moja praca, ale i hobby. Obserwuję tę dyscyplinę na co dzień i widzę, że dziewczyny w Polsce mają coraz lepsze wyniki. Niedługo nie będzie w WTA Agnieszki Radwańskiej, ale to nie znaczy, że kończy nam się tenis kobiecy. Mamy nawet w Szczecinie jedną bardzo utalentowaną zawodniczkę – Darię Kuczer, o czym przypomina czasami prezydent Szczecina i namawia mnie do nowego wyzwania. Dobrze byłoby coś dla tych zdolnych zawodniczek zrobić, bo upadł, niestety, turniej w Katowicach. Do zorganizowania zawodowego turnieju kobiet potrzebna jest nam hala treningowa. Mecze odbywałyby się w Azoty Arenie, ale niezbędne jest miejsce do treningu z tą samą nawierzchnią. Nie chciałbym, żeby to wyglądało tak jak w katowickim Spodku, gdzie korty przedzielone były płachtą. Miasto Szczecin jest bardzo przychylnie nastawione do tego pomysłu. Jeśli się uda go zrealizować, będę szczęśliwy, bo przecież moim pierwszym turniejem był kobiecy Solo Cup.
Nie czuje się pan zawiedziony tym, że mimo tak dobrego turnieju w Szczecinie tenis męski - poza paroma wyjątkami - ledwie drgnął. Czesław Lang zaczynając z Tour de Pologne w tym samym czasie co pan z Pekao Szczecin Open mówił, że chce rozruszać polskie kolarstwo i jemu się udało...
Nie załamuję się tym, będę ten turniej robił dalej i jak tylko mogę, pomagał polskim zawodnikom. W 24-letniej historii turnieju ani razu nie udało się naszym tenisistom awansować do finału, ledwie dwóch grało w półfinale – Łukasz Kubot i Jerzy Janowicz. Na Pekao Szczecin Open skorzystała para deblowa Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, wygrywali trzykrotnie i to przy pełnych trybunach, bo w Szczecinie debel cieszy się ogromną popularnością. Wiem jak bardzo pozytywnie występ tutaj, może wpłynąć na młodych zawodników. Jerzy Janowicz miał 17 lat, kiedy dotarł do półfinału. To był dla niego pierwszy poważny sukces w zawodowym tenisie, mocny kopniak do przodu. Wtedy dostał od nas dziką kartę. W tym roku także zagrał w Szczecinie na specjalne zaproszenie, ale już w innych okolicznościach, jako zawodnik z przeszłością. Chcieliśmy, żeby się odrodził. Bardzo nam pomógł, bo ludzie walili na jego mecze. Zawsze będziemy pamiętać o polskich zawodnikach.
Turniej staje się coraz mocniejszy sportowo. Otrzymaliście propozycje wejścia do grupy najsilniejszych challengerów. Czy skorzystacie z tej oferty?