Rz: Mazury wydają się wspaniałym miejscem na urlop bądź weekendowy wypad latem – bo są jeziora. Także jesienią – bo rzadko zawiodą grzybiarzy. A zimą?
Ireneusz Czerski: Utarło się już, że są trzy kierunki turystyczne w Polsce – morze, góry i na trzecim miejscu Mazury, bo mają tylko letnią ofertę. W rzeczywistości zima w naszym regionie daje duże możliwości spędzenia wolnego czasu. Mamy stoki narciarskie i wcale nie trzeba jeździć w Tatry, Beskidy czy Bieszczady, przepłacać za wyciągi i stać w kolejkach, żeby sobie dobrze pojeździć. Mamy tutaj wzgórza, to prawda nie góry. Ale trasy narciarskie do półtora czy nawet dwóch kilometrów można znaleźć bez problemu. Przy tym Mazury nie są tak oblegane ani zadeptane i zniszczone, jak Pomorze czy Zakopane. To duży obszar, więc i turystycznie mają sporą przepustowość. Dodatkowo jakość zimowej infrastruktury jest u nas wysoka, sprzęt jest nowy i starannie konserwowany. Armatki śnieżne mamy takie same jak w Tatrach.
Rok temu w Mikołajkach został otwarty wyciąg narciarski z 700-metrową trasą zjazdową, jest Góra Czterech Wiatrów w Mrągowie z dwoma wyciągami, Morenowa Stacja Narciarska, gdzie są trzy trasy, Piękna Góra, Kartasiówka.
A jeśli ktoś nie jeździ na nartach?
Mazury zimą oferują wiele atrakcji dla turystów. W samych Mikołajkach znajduje się Muzeum Reformacji w kościele ewangelicko-augsburskim oraz doskonale zachowany cmentarz żydowski. Niedaleko Rucianego jest Galindia, zrekonstruowany gród plemienia Galindów, także czynny przez cały rok. I oczywiście park dzikich zwierząt w Kadzidłowie, zorganizowany w bardzo interesujący sposób, bo to ludzie są „w klatkach", a zwierzęta na wolności.