Nowa szefowa Teatru im. Osterwy rozpoczęła swoją kadencję jesienią, ale wtedy były jeszcze realizowane plany repertuarowe poprzedniej dyrekcji. Pierwszą przygotowaną przez nią premierą są styczniowe „Klątwy".
– Zaczynając pracę w Lublinie, wiedziałam, że chcę pracować z realizatorami, którzy są świetnymi artystami i potrafią również „rozgrzać" zespół. Marcin Liber należy do takich twórców – powiedziała nam dyrektor Dorota Ignatjew. – W pracy spotkaliśmy się po raz pierwszy.
Kraj ze stosami
Na „Klątwy" Marcina Libera złożyła się tragedia Stanisława Wyspiańskiego o kochance księdza, pełniącej rolę kozła ofiarnego we wsi wycieńczonej suszą oraz napisana przez Artura Pałygę prapremierowa sztuka o lubliniance Annie Szwedyczce, spalonej na stosie.
– Wiedzieliśmy od początku, że sztuka, którą będzie realizował w Lublinie Marcin Liber, powinna zahaczać o nasze miasto – mówi Dorota Ignatjew. – Pomysłów było wiele, poczynając od tematów związanych z Janem Kochanowskim, który zmarł w Lublinie podczas sejmu koronacyjnego Stefana Batorego, aż po „Klątwę" Wyspiańskiego jako punkt wyjścia do pracy. Potem, jak to w pracy dokumentacyjnej bywa, wertując historię Lublina w kontekście takich tematów jak czarownice i stosy, natrafiliśmy na postać Anny Szwedyczki. Chcieliśmy m.in. pokazać, że historia Polski to również historia stosów i niewinnych ofiar skazywanych w imię źle pojętej religii.
Punktem wyjścia tekstu Artura Pałygi jest odkrycie i ekshumowanie w podziemiach kościoła zwłok czarownic. Odkrywcy odszukują również zapiski z przesłuchania, jakie zachowały się z 1678 roku, kiedy to Annę Szwedyczkę oskarżono o praktykowanie czarów. Kobieta została spalona na stosie. To jednak nie koniec. Wraz z duchem Szwedyczki powraca diabeł, który zamierza uporządkować współczesną Polskę.