Rz: Trzeba mieć fason i smak, żeby trafić do paryskiej Galerii Lafayette czy londyńskiego Domu Towarowego Harrods. Jak konfitury z Podlasia dotarły na salony?
Bogumił Klimiuk: Nasze produkty są ekskluzywne. Z badań przeprowadzonych wśród klientów wynikało, że dystrybuując je do wielkich sieci, stracimy elitarnych odbiorców, a nie mając mocy produkcyjnych na sprzedaż milionów słoików, nastawiamy się na ofertę premium. Fason słoiczków oraz ręczne etykietowanie i zdobienie nadają konfiturom rangę produktu ekskluzywnego.
To forma. A treść?
O niej decyduje pochodzenie surowców. Wszystkie rodzą się w najczystszym, pierwotnym lesie Europy, Puszczy Białowieskiej, z dala od zanieczyszczeń i wpływu cywilizacji. Wytwarzamy wyłącznie z dziko rosnących owoców, ziół i grzybów, co nadaje niepowtarzalny smak i aromat. Na szczególną uwagę zasługuje też receptura, według której powstają przetwory. Praca nad nią trwała ponad rok, opiera się ona na niskotemperaturowej, długotrwałej pasteryzacji. W ten sposób owoce nie tracą swoich właściwości i jednocześnie możliwe jest zachowanie pełnych walorów smakowych. Metodą przemysłową pasteryzuje się około 20 minut, my poświęcamy na to do trzech godzin, i różnicujemy czas dla każdego produktu.
Musicie mieć wysokie koszty i cenę godną portfeli arabskich księżniczek lądujących w piątkowe wieczory w Londynie i Paryżu.